Sątopy

Sątopy, To kolejna miejscowość, w której się zatrzymaliśmy na chwilkę, oczywiście, po to by zajrzeć do kościoła. Posadowiony na wzniesieniu, widoczny jest z daleka, poza tym – umiejscowiony jest prawie jak kapliczka na rozdrożu.

Znajdowała się tu niegdyś druga po Smolajnach letnia rezydencja biskupów warmińskich. A wieś lokowana została w lutym roku 1337. Tutaj – jak w wielu innych miejscach Dominium Warmińskiego – pojawia nam się wójt krajowy Henryk z Luter.
Kościół wzniesiony został w połowie wieku XIV, a w wieku XVI świątynia otrzymał ołtarz Św. Jodoka (pentaptyk). Niestety w roku 1930 (?) ołtarz zabrano ze świątyni i przekazano do Muzeum Warmińskiego w Lidzbarku (Warmińskim). W 1953 po konserwacji przekazany został do Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.

Warto pamiętać (co nie przychodzi łatwo, zwłaszcza jak się pomyśli jak daleko to jest od tzw. wielkiego świata) że tutaj część swojej młodości spędził aktor Paul Wegener (nie mylić z Paulem Wegenerem, gauleiterem rejencji Weser-Ems).

Paul Wegener – aktor – znany jest głównie z reżyserii i głównej roli w Golemie (z roku 1915).

(dygresja!!!  mówiąc o Golemie, jak mantrę powtarza się Pragę, jako to miejsce, gdzie wszystko się rozgrywa. A tymczasem figa proszę Państwa, Golem to Chełm. I rabin Eliasz ben Aaron Jehuda. A cała historia jakoby rozegrała się w Chełmie właśnie, w drugiej połowie wieku XVI.  Proszę, oto odnośnik do stosownego – ciekawego artykułu pana Roberta Kuwałka.

Ale też pamięta się Wegenerowi grę w filmach propagandowych w czasach III Rzeszy, całkowicie zapominając o wsparciu finansowym jakiego udzielał opozycji anty-hitlerowskiej. Tuż po wojnie to on właśnie wskrzesił i był animatorem życia kulturalnego w Berlinie. W tzw. towarzystwie pamięta się jednak głównie o jego sześciu małżeństwach, z czego aż dwa z tą samą partnerką. Zadumani nad niegdysiejszym znaczeniem tych ziem, zastanawiając się, gdzie stał dom, w którym Wegener mieszkał, wdrapaliśmy się na wzniesienie, do kościoła p.w. Św. Jodoka.

Wystrój tej świątyni wprawia w zdumienie. I jest wart obejrzenia – zdecydowanie polecam!

A który to Jodok jest patronem kościoła – można znaleźć w ciekawym artykule Andrzeja Rzempołucha na stronie Muzeum w Olsztynie. Dość powiedzieć, że już 600 lat przed pojawieniem się Św. Franciszka, Jodok rozmawiał ze zwierzętami i uzdrawiał ludzi w swojej pustelni. Potem był autorem wielu cudów, i kiedy zmarł w swojej pustelni, w roku 668, na tym miejscu wybudowano klasztor. Niestety nie przetrwał do naszych czasów (klasztor, nie przetrwał), zniszczony podczas szaleństwa rewolucji. Ale w miejscowym kościele Św. Piotra, (w miejscowości Saint-Josse-sur-Mer) zachowały się relikwie świętego, a „szmatka” zwana całunem Świętego Jodoka, znajduje się w Luwrze, gdzie „pojechała” do konserwacji (znamy to także i z naszego, gdańskiego podwórka… jak choćby trójząb Neptuna przy Chlebnickiej, czy pęk kluczy u bezgłowego komendanta Katowni i Wieży Więziennej).

Święty Jodok okrzyknięty został patron pielgrzymów (do dzisiaj do jego relikwii odbywają się liczne pielgrzymki), także niewidomych, ale też i piekarzy i żeglarzy (to do niego modlą się Wilki Morskie podczas sztormów). Opiekuje się szpitalami i przytułkami. To do niego poiwnni się modlić małżonkowie a wieczną miłość małżeńską, i o potomstwo, bowiem jest patronem płodności (sam jednak wybrał życie pustelnika).  To Jodok strzegł od zarazy (podobniej jak Roch), chornił przed pożarem, pożaru, burzy i gradobicia.

Czczony głównie we Francji i Nadrenii; także w Hesji, Szwabii i Bawarii. Na ziemiach polskich kult Jodoka potwierdzony jest już w XIII w. na Śląsku, Pomorzu i w Prusach

(z postacią Św. Jodoka spotkamy się w innym miejscu na Warmii – we Fromborku. Wystarczy wejść do kruchty zachodniej i spojrzeć na wspaniały portal – prawa strona archiwolty – od strony zewnętrznej. Nad Pannami Głupimi Św. Jodok przedstawiony został w krótkiej tunice z kijem 3-sękowym)

Kopernik – sceptycznie – czyli jak zwykle corocznie :)

No i zbliża się kolejna rocznica urodzin mojego ulubionego Doktora. Tym razem coś tak około-okrągła ta rocznica, bo 540. W zeszłym roku też pisałam o Doktorze Mikołaju i też w okolicach rocznicy urodzin. Zżymam się bowiem, że wyskakuje jak pajacyk z pudełka – wywołując namiętne dyskusje niemalże wyłącznie w okolicach rocznicy urodzin właśnie. Po czym cały zgiełk cichnie – i do następnego lutego nikt się nim nie zajmuje. Nie pisze się o jego taksie chlebowej, o reformie pieniądza, o strategicznych dokonaniach, czy o administrowaniu dobrami wspólnymi Kapituły. Nie ma – nie istnieje, poza „durnowatą” plotką o Annie Schilling (chociaż tyle, że w Gdańsku nieco się o nim mówi, szkoda tylko że w takim niemądrym kontekście)…

W Toruniu mam swoją trasę – oczami Mikołaja. Ale w Toruniu mówi się o Koperniku przez 365 dni w roku, i to wcale nie nudnie. No, ale Toruń to TORUŃ – i już. Wiadomo :).  Mam też swoją trasę lokacyjną na Warmii… No i przede wszystkim – mam do Mikołaja K. wiele sympatii.

Toteż z zaciekawieniem przeczytałam kolejne wątpliwości naukowców dotyczące jego grobu, szczątków i rekonstrukcji wyglądu. TUTAJ jest odnośnik do artykułu. Przyznam, że artykuł ciekawy, ale… Zawsze, w każdej historii jest jakieś „ale”. Wątpliwości towarzyszące badaniom szczątków (i tu nie tylko mam na myśli Doktora Mikołaja ale też na przykład Wielkich Mistrzów w Kwidzynie) – wyraził  dr Tomasz Kozłowski na konferencji towarzyszącej badaniom nad szczątkami Wielkich Mistrzów.

Jakkolwiek by nie było, dobrze się stało, że w ogóle jakiekolwiek badania przeprowadzono na pochówkach znalezionych koło fromborskiego ołtarza Św. Krzyża. Mogłaby przecież  zaistnieć sytuacja, podobna do tej, jaka miała miejsce obecnie w Anglii. Kiedy to dziekan opactwa Westminsterskiego odrzucił prośbę o zezwolenie na badania szczątków dwóch książąt (Książęta z Tower) w kontekście odnalezienia pochówku Ryszarda III.

🙂

Świętujmy więc kolejną rocznicę urodzin Doktora Mikołaja Kopernika syna toruńskiego kupca, kanonika warmińskiego, lekarza, ekonoma, etc, etc… każdy na swój sposób, byle było o nim głośno i byle nie kojarzył się li tylko z gosposią 😉

Z cyklu Zaproszenia – LUTY w propozycjach szkoleniowych dla przewodników (i nie tylko)

Luty w tym roku sypnął nam ciekawymi wydarzeniami. Nawet martwe na co dzień gdańskie Muzeum Narodowe organizuje konferencję. Aby nie przeoczyć niczego, a także by ułatwić wybór czy też skorzystanie ze wszystkich propozycji, pozbierałam najciekawsze wydarzenia tego miesiąca,  i zamieszczam poniżej – do wykorzystania.

*         7 lutego Dom Uphagena w Gdańsku (ul. Długa 12) godz.14:00 – „Historia naturalna jedzenia. Między antykiem a XIX wiekiem

*      9 lutego Nowy Dwór Gdański – godz. 17:00 – wykład dr Dariusza Piaska –  Żuławski Park Historyczny – Sala Dwukolumnowa: „Osadnictwo słowiańskie, pruskie i krzyżackie na Żuławach w średniowieczu” 

*      12 lutego Elbląg – godz. 18.00 spotkanie w Kawiarence Clio, organizowanej przez Muzeum Archeologiczno – Historyczne w Elblągu i elbląski oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego. UWAGA: Kawiarenka wyjątkowo odbędzie się w Klubie Garnizonowym 16 Pomorskiej Dywizji ZmechanizowanejGościem spotkania będzie Tomasz Gliniecki, autor m.in. telewizyjnych opowieści o lokalnych tajemnicach II wojny światowej, który przedstawi swoją świeżo wydaną książkę pt. „Elbląg czasów wojny”.

*    17 lutegoMuzeum Narodowe w Gdansku ul. Toruńska 1 godz.: 12.15 – spotkanie z cyklu „Kierunek Sztuka”: Anna Zielińska „Od klasztoru do muzeum – niezwykła historia niezwykłego miejsca„.

*       18 lutego, godz. 17:00 Malbork (Karwan) – Otwarte Warsztaty Zamkowe – (czyli szkolenie) „Gospodarka na terenie ekonomii malborskiej w XVI-XVII w.” Prowadzi dr Adam Chęć. (Sebastian – dziękuję !! )

*       20 lutego  Malbork, Ośrodek Konferencyjny KARWAN – godz 9:00/9:30 – Konferencja o Sierakowskich na Ziemi Malborskiej

*      21 lutego, czwartek, godz. 17.00,  Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. dr hab. Marek Radoch „Czy Krzyżacy jadali cukierki anyżowe? Kilka uwag o słodyczach na stole zakonnym

*     27 lutego Muzeum Narodowe w Gdańsku, ul. Toruńska 1 -konferencja „Joahim Oelhaf i jego następcy w 400-lecie pierwszej sekcji zwłok w Polsce”; Więcej o Joahimie Oelahfie.

*        także 27 lutego – (godz. 17:00) w Domu Uphagena będzie o Wiadrowni

*       28 lutego Nowy Dwór Gdański, godzina. 18.00 Sala Dwukolumnowa Żuławskiego Parku Historycznego. „Trzy światy Stutthofu: obóz – kurort – normalność” – prezentacja Marcina Owsińskiego.

Z cyklu Ciekawe – Kopernik znaleziony w sieci

Lubię Doktora Kopernika.

Polubiłam go wiele lat temu, kiedy to wreszcie uczciwie i rzetelnie zabrałam się za studiowanie jego życia. Bo życie ten pan miał naprawdę bardzo wielowątkowe i na pewno nie nudne. Nie, nie chodzi o te bzdurne sensacje wokoło jego rzekomego związku z Anną Schilling (ale tak to jest, jeśli opinie ferują ludzie nie mający pojęcia o głębokiej przyjaźni czy o powiedzeniu „siedzieć na jednej grzędzie”). Zresztą tutaj zawarłam mój stosunek do tego całego niemądrego szumu medialnego, niemądrego bo spłycającego postać Doktora. To takie znamienne dzisiaj, że jeśli gdzieś nie ma choć kawałka seksu (najlepiej w stylu hard porno), przekleństwa, agenta, spisku czy morderstwa, to wiadomość, czy historia staje się nieciekawa i bywa uważana za nieprawdziwą…

A Doktor Kopernik jest interesujący jako Człowiek na tle WTEDY i TAM.

Toteż ucieszyłam się ze znaleziska (ponownie w sieci) 🙂

Załączam owo znalezisko, czyli odsyłacz do ciekawego programu o Doktorze Koperniku.

Temat Mikołaja Kopernika będzie zajmował kolejne pokolenia, bo wciąż niewiele wiadomo choćby o jego młodości. Nawet czasy stosunkowo dobrze udokumentowane niosą ze sobą tajemnice. Jak choćby położenie słynnego pavimentum, które to sobie sam zbudował dla prowadzenia obserwacji. Między bajki bowiem można włożyć opowieści, że to było na tzw. Wieży Kopernika… Wciąż także ciekawi sprawa wpisania De Revolutionibus do Indeksu Ksiąg Zakazanych (i usunięcia z niego dopiero po niemal 300 latach). Ciekawi też pochodzenie rodziny i geneza nazwiska… No i ten złamany nos, czy szrama na czole. Wciąż porowokują domysły.

Niedługo znowu jadę do Doktora Kopernika podładować akumulatory psychiczne; pewnie też znowu mi się przyplącze jakaś zagwozdka. Bo jak na razie wszystkie zostały rozwiązane 😉

Z cyklu Zaproszenia – Olsztyn – Warsztaty Bałtyjskie

Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie przysłało mi bardzo ciekawe zaproszenia na Warsztaty Bałtyjskie…

Ech… sezon w pełni i na pewno nie pojadę, a chętnie bym posłuchała opowieści o hipotetycznych śladach dziedzictwa kulturowego staropruskich Sasinów w okolicy reliktu ich dawnego grodu stołecznego.

Ale może ktoś z Szanownych Czytaczy będzie miał przysłowiową chwilkę, by zatrzymać się w biegu i przysiąść w sali muzealnej na prelekcję w dniu 31 maja, czwartek, godz. 18.00, Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie.

Kontakt i Licencje

  • można się ze mną skontaktować mailowo:

k.czaykowska[at]gmail.com

a tutaj są moje zeskanowane identyfikatory  [bez Instruktora PTTK, i legitymacji – bo  dużo miejsca zajmują na dysku 🙂 ]:

ta data ważności – zupełnie ni z gruszki ni z pietruszki to czas, kiedy należałoby poddać się badaniom okresowym… Jakby TO akurat było najważniejsze w tym zawodzie 😉

Published in: on 12 kwietnia 2012 at 22:51  Możliwość komentowania Kontakt i Licencje została wyłączona  
Tags: , , , , , , , , , , , , , , , ,

Olsztyńskie wariacje

Czas na Olsztyn, bo o nim tu jeszcze nie pisałam.

No, to teraz to czynię i to z chęcią. Nie będę podawała powodu, dla którego pojechałam tam wczoraj z AP – bo to można przeczytać tu. Dość, na tym, że mimo barbarzyńskiej godziny pobudki – i konferencji niekoniecznie rewelacyjnej – Olsztyn, jak zwykle, okazał się być urokliwy, śliczny, wart odwiedzenia… i co tam jeszcze mamy w słownictwie na opisanie miasta, które wciąż nie docenione – również samo niespecjalnie zdaje sobie sprawę ze swoich walorów i niezbyt umie je wykorzystać.

Napisałam „jak zwykle”, bo do Olsztyna po raz pierwszy trafiłam parę lat temu – podczas przygotowań do egzaminu warmińsko-mazurskiego. Od tego czasu zajeżdżam tu co jakiś czasy, niezmiennie zauroczona.

I gorąco polecam – kto jeszcze tam nie był – koniecznie należy odwiedzić to miasto.

A wszystko zaczęło się 31 października 1353r. Wtedy to dzisiejszy Olsztyn otrzymał prawa miejskie i nazwę Allenstein (Gród nad Łyną – dla Polaków Holstin, później wymawiano Olstyn). Mądre Głowy twierdzą, że nazwa pochodzi z języka pruskiego. No a skądże by miała pochodzić, skoro to ziemie pruskie! Przy okazji praw miejskich, pada imię zasadźcy i zarazem pierwszego burmistrza – Jana z Łajs. Pochodził z rodziny, którą często spotkać można w dokumentach dotyczących kolonizacji południowej Warmii.

Potem dla miasta nastały tak zwane ciekawe czasy.

Moja niezmienna od lat sympatia do miasta – jest tym  mocniejsza, że w latach 1516-1519 i 1520-1521 administratorem dóbr Kapituły Warmińskiej był Mikołaj Kopernik. Podczas swoich tu bytności mieszkał w zamku kapitulnym.  Do dzisiaj pokazuje się na murze krużganku tablicę wykreśloną ręką Doktora Mikołaja (nad wejściem do komnaty, w której przemieszkiwał). Tablicę wykreślił wprost na murze, i przypuszcza się, że służyła mu jako pomoc do obliczeń pozornego ruchu słońca – podczas równonocy tak jesiennej jak i wiosennej.  Nad tą funkcją pomocniczą naukowcy wciąż dyskutują, ale to najmniej ważne. Ważne, że to konkretna pamiątka po Doktorze Mikołaju!

No i nie bez znaczenia jest też iż to tutaj – w olsztyńskim zamku – Pan Administrator Dóbr Kapitulnych osobiście kierował przygotowaniami do obrony podczas wojny z  Zakonem Krzyżackim w latach 1519 – 1521.

A wracając do funkcji Administratora, jaką pełnił Kopernik – warto odnotować, że objąwszy ją – osiadł w Olsztynie 8 listopada 1516 roku. W czasie administrowania dobrami kapitulnymi – prowadził akcję zasiedlania (jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli) ziem opuszczonych głównie w wyniku wojen z krzyżakami.

W celu szczegółowego nadzoru nad osiedleniami – od roku 1481 prowadzono specjalne księgi ewidencjonujące zasiedlone ziemie pod zarządem administratorów. I wśród zapisków w Locationes mansorum desertorum (czyli:  Lokacjach Łanów Opuszczonych) można znaleźć 66 zapisów dokonanych ręką kanonika Mikołaja Kopernika. Z tego 37 dotyczy nowych zasiedleń.

A dalsza historia miasta?? Po tę odsyłam do kalendarium historii miasta.

Warto jeszcze odnotować Wielkiego Olsztynianina – a mianowicie Ericha  Mendelsohna. Bo to powód do wielkiej dumy miasta. Ilekroć bywam w okolicy z grupami – te nie mogą się nadziwić, że to tutaj taka postać przyszła na świat…

A propos bywania z grupami – niestety zbyt rzadko się to zdarza. Biura  podróży wciąż nie umieją na te tereny stworzyć oferty – podczas gdy nasze – indywidualne, przewodnickie pomysły jakoś się świetnie sprzedają 😉 .

Załączam parę zdjęć z Olsztyna. I serdecznie namawiam, by tu zajrzeć po drodze – albo wręcz specjalnie!

Olsztyn także stanowi znakomitą bazę wypadową w okolice.

Niestety zdjęcia są fatalnej jakości – ale na lepsze nie pozwolił aparat… Który zresztą definitywnie dokonał żywota. Może ktoś ma jakieś sugestie, co do sprzętu, jaki powinnam nabyć ??

Wyjątkowa sesja naukowa w Olsztynie…

2 lipca b.r. w Olsztynie odbędzie się międzynarodowa sesja naukowa z udziałem Dr Bruno Plattera – Wlk. Mistrza Zakonu Krzyżackiego.

Międzynarodowa sesja naukowa, 2 lipca 2010 roku
Zakon Krzyżacki w historii, ideologii i działaniu – symbole dziejowe”
Aula im. Marii i Georga Ditrichów, Wydział Humanistyczny UWM
ul. Kurta Obitza 1, Olsztyn

Wydarzenie na skalę europejską!

Kopernik – na zdrowie, urodzinowo.

Mikołaj Kopernik to obecnie modny temat…

Od razu – tytułem wyjaśnienia i przestrogi:

Wielkim nadużyciem (a i niesmaczne) jest w kontekście walentynkowym nazywać Gdańsk miastem miłości… Kopernika i Anny Schilling.

Lepiej uważnie poczytać historię miłostek i miłości w grodzie nad Motławą!!!  Żeby nie minąć się z prawdą historyczną i by swojej wiedzy o mieście nie budować li tylko na … plotkach.

W tym celu – żeby jednak nie trzeba było przekopywać archiwów – polecam lekturę bardzo sympatycznej książeczki Gabrieli Danielewicz. Książka nosi tytuł „Portrety dawnych Gdańszczan”. Zwłaszcza rozdział pod  znamiennym tytułem: „Igraszki Amora nad Motławą”. Tam można dowiedzieć się jak to było z prawdziwym miłosnym skandalem swoich czasów. Mam na myśli romans Maurycego Ferbera i Anny Pilemann. To był prawdziwy skandal!!

A tym, którzy lubią miłosne happy end-y – gorąco polecam wsłuchanie się  w historie zaklęte w licznych gdańskich epitafiach… A i anioły Meissnera na  niejedno pewnie patrzyły z uśmiechem.

Anioł mariacki uśmiechnięty...

Mamy też swoją gdańską Monę Lisę… jeśli już tak koniecznie musimy… Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać 😉

*    *    *

Ale wracając do Doktora Mikołaja… Otóż – stał się nagle modny… A szczególnie jego życie prywatne. Jakby dopiero teraz to odkryto! A wystarczy przeczytać dobrą książkę Jerzego Sikorskiego pt. ”Prywatne życie Mikołaja Kopernika” czy Jerzego Bentkowskiego „Fromborski samotnik”, żeby wymienić te pisane bez zadyszki sensacyjnej. Pojawiła się także – wśród różnych tego typu pozycji – książeczka malutka objętościowo, ale dobrze opracowana – „Mikołaj Kopernik – Życie i działalność” – wydana przez Muzeum Okręgowe w Toruniu. Wymieniam tylko parę – i to tych wartych przeczytania. Lista lepszych czy gorszych pozycji (w tym również zagranicznych), jest nieco dłuższa.

A wracając do Mikołaja – przypominam, że w maju bieżącego roku (2010) odbędzie się powtórny pochówek fromborskiego kanonika. Po tym, jak w roku 2005 znaleziono jego szczątki w katedrze fromborskiej, w pobliżu ołtarza, którym się opiekował i po latach badań i sporów – on to jest czy nie on… zdecydowano o powtórnym pochówku…

Należy się obawiać, że jak zwykle niestety i ta uroczystość pozostanie wyłącznie lokalną. Tak jak nie wygrano wyścigu o turystów – po wykopaliskach w katedrze.  A przecież znaleziska były co najmniej ciekawe.

Szkoda więc, żeby i tym razem przysłowiowa para poszła w gwizdek.  Jeszcze czas by to „roztrąbić” po całym świecie i ściągnąć faktycznie wielkie zainteresowanie (czyli media głównie, bo to one nadają głos sprawie. Wystarczy przejrzeć światowe enuncjacje medialne – jak rozsławiły psa na krze…).

A więc… Można by roztrąbić na cały świat o rewelacyjnym tak znalezisku jak i niebywałej okazji uczestniczenia w… pogrzebie Wielkiego Kopernika. I co za tym idzie – można by sprawić, by choć na chwilę, Frombork z miasta na końcu świata (jak pisał o nim Kopernik) stał się jego centrum.

Wiem, wiem… infrastruktura nie ta, a i wołający o pomstę do nieba stan tzw. kanału Kopernika zapachem może zabić co słabszych…

Kanał o mocy rażenia broni chemicznej

Ale warto by spróbować.

Tym bardziej, że miasto jest przepiękne, urokliwe i ma w sobie to „coś”. Na dodatek ma wyśmienite położenie, i dojazd jest wcale przyzwoity. Ludzie są sympatyczni, a jedzenie jakie można tam zjeść, na pewno nie przysporzy mu wstydu! Nie wspominając o wyśmienitym ciastku i kawie w Wieży Wodnej.

No i Frombork ma coś jeszcze!! Bardzo ciekawy dział historii medycyny, Trzy-Krowy-Na-Gzymsie… i… rewelacyjny Sąd Ostateczny!

Przy tej okazji na myśl przychodzi Szlak Kopernikowski.

Oczywiście zaczyna się daleko od Fromborka – w Toruniu. Tam przecież urodził się nasz bohater, jako syn kupiecki. Przy okazji należy koniecznie zajrzeć do Świętych Janów, bo tu został ochrzczony.

Ale Toruń to w ogóle wyjątkowe miasto. Nie tylko ze względu na Kopernika. Tam faktycznie ma się „gotyk na dotyk”.

Jednak genezy Luda na Czarnym nikt dotychczas nie potrafił mi wytłumaczyć…

Zagwozdka świętojańska

Wracając na szlak – wiedzie śladami lokacji łanów opuszczonych (sporo czasu zajęło mi opracowanie tej trasy – jest prze-ciekawa, a latem – cudna).

Koniecznie trzeba też „zahaczyć” o miasta związane z Administratorem dóbr kapitulnych.

Jadąc szlakiem kopernikowskim odwiedzimy także Gdańsk. Tutaj przebywał co najmniej dwukrotnie. Raz w roku 1504 na weselu kuzynki (Korduli von Allen) z Reinholdem Feldstedtem, patrycjuszem gdańskim. Drugi raz na pewno w roku 1526 i to około 6 miesięcy.

Po śmierci Reinholda był jednym z trzech opiekunów wdowy i dzieci. Pozostałymi opiekunami byli: Arend Schilling i Michał Loitz. Arend to domniemany mąż Anny. Anna zaś (wzbudzająca dreszczyk emocji niemal u wszystkich) była córką kuzynki Mikołaja. A kim był Michał Loitz? Był przedstawicielem znanej szczecińsko-gdańskiej rodziny bankierskiej. O Michale powinniśmy myśleć, jadąc do lub przez Nowy Dwór Gdański. I to on właśnie z synem Jaśkiem jechał, co koń wyskoczy do Fromborka na wieść o złym stanie Doktora Mikołaja, by Jasiek mógł objąć po nim kanonię – ale o tym, kiedy indziej…

Niewyraźny herb Loitzówny z płyty nagrobnej w... Kwietniewie. Ale można go też znaleźć m.in. w Gdańsku, i Kwidzynie...

Jadąc dalej szlakiem Mikołaja – musimy też odwiedzić Malbork. Tutaj bowiem przebywał parę razy. Zresztą mówi o tym stosowna tablica na Zamku Średnim. Właśnie w Malborku w maju roku 1528 miał miejsce sejm Stanów Pruskich. Na tym sejmie Doktor Mikołaj wygłosił rozprawę „O biciu monety”.

Odsyłałam w tym miejscu do ciekawych wątków w tzw. temacie, na zaprzyjaźnionym blogu – ale odkąd blog został zlikwidowany – nagle zrobiło się pusto. Merytorycznie pusto. 😦 Dlatego też pojawiają się te wszystkie bzdury i dywagacje spłycające temat…

Wspominając o Koperniku warto pamiętać o jego taksie chlebowej!

No i trzeba koniecznie zajechać do Elbląga!!! Tak – właśnie do Elbląga. Tutaj, spacerując Ścieżką Kościelną można zastanowić się, czy kiedykolwiek szedł tędy? Szedł na pewno!! Choćby z racji powodów, dla których tu przebywał.

Ścieżka kościelna

Niestety na naszym szlaku zabraknie Królewca. Tam też Mikołaj przebywał , na zaproszenie księcia Albrechta. Zabraknie więc Królewca, bowiem po ostatniej wojnie to już nie ten Królewiec.

Celowo nie wspominam o mikołajowych obserwacjach nieba. Głównie bowiem z tego jest znany. A przecież był czynnym i świetnym administratorem. A także zdolnym strategiem. Warto prześledzić jego działania w Olsztynie podczas przygotowań do obrony.

Nie był oderwanym od realiów „badaczem nieba” – jak nam to latami wmawiano na lekcjach szkolnych. Był energicznym zarządcą ziem – co widać po jego akcjach. Jak choćby aresztowanie rybaków z terytorium państwa zakonnego. Zostali aresztowani za łowienie na Pasłęce, która byłą rzeką graniczną. Polecenie aresztu prewencyjnego dla rybaków wyszło do administratora dóbr kapituły – Doktora Mikołaja. I było w pełni uzasadnione – bo miało miejsce w czasach wojny.

Dwukrotnie też pełnił nasz bohater funkcję kanclerza kapituły.

Był też konsultantem Bernarda Wapowskiego, kiedy ten opracowywał mapę Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. A konsultacje dotyczyły topografii Prus Królewskich. Kopernik opracował też mapę zachodniej części Zalewu Wiślanego.

Ale nade wszystko był lekarzem. Wprawdzie dzisiaj jego recepty mogłyby wywołać (delikatnie mówiąc) zadumę nad składem… No bo skąd wziąć na przykład sproszkowany róg jednorożca (wiem, wiem, można na upartego z narwala…). Albo kto bawiłby się w zbieranie … łajna żaby… Gdybym zaś miała sproszkować ukochane perły, raczej bym się zapłakała…

Odwiedzając Frombork, to miejsce na końcu świata (jak pisał Doktor Mikołaj w listach do znajomych), trzeba koniecznie wspiąć się na tzw. Wieżę Radziejowskiego.  Spojrzeć w dal na Świętą Warmię.

Święta Warmia

Ileż to najeździł się po niej Kopernik, lokując opuszczone łany. Często też mijamy tam jakieś miejscowości, będące dla nas wyłącznie punktem na mapie, i nawet nie zdajemy sobie sprawy tego, że lokował ją właśnie Mikołaj.

To tyle o Mikołaju – bez niezdrowej sensacji.

Czyli Kopernik – na zdrowie 🙂

W grudniowym Świecie Kominków (2009) jest artykuł JS o Koperniku… Wielka prośba o skan, albo xero – nie zdobyłam egzemplarza… Przyjadę niedługo na kolejne doładowanie akumulatorów 🙂

Jednym słowem – oby do wiosny i do spotkania na szlaku Kopernika.

Na Subiektywnym Szlaku Kopernika.

Fromborski zachód słońca

Na zakończenie – przypominam o urodzinach Mikołaja Kopernika – to już 19 lutego!