Dzisiaj od rana świeciło słońce. Nos i uszy jakoś nie czuły mrozu (dopóki nie znalazłam się pod klifem redłowskim… 🙂 ).
Ruszyłam więc na polowanie z aparatem. Ruszyłam do Orłowa.
Dzisiaj od rana świeciło słońce. Nos i uszy jakoś nie czuły mrozu (dopóki nie znalazłam się pod klifem redłowskim… 🙂 ).
Ruszyłam więc na polowanie z aparatem. Ruszyłam do Orłowa.
Do wiosny pozostało tylko 18 dni. Na dodatek dzisiaj jest niedziela, pełna słońca i wiatru – a więc aż się prosiło, by wziąć aparat i potowarzyszyć Dziecku Młodszemu podczas jego szaleństw na SKIMIE. :)Przy sposobności „wpadły mi w obiektyw” kolory wody. Jak zwykle – przy takiej okazji – zachwyca mnie zmienność kolorów Zatoki Gdańskiej. Ale już o tym już było TU i ÓWDZIE, więc teraz wklejam kolejne ZDJĘCIA WODY w słońcu. Tradycyjnie kończąc słowem: lubię! 🙂
Wiem, wiem, już kiedyś TUTAJ pisałam o pewnym styczniowym sztormie…
Dzisiaj nie było sztormu, ale noworocznie mnie wzięło na wspomnienia, kiedy fotografowałam Konrada inaugurującego 2013 rok kąpielą w wodzie mającej około +3⁰ C…
* / *
Dobrego 2013 roku wszystkim – aby każdy miał swój statek – święcący jasno i wyraźnie
😀
Będzie ciekawie 🙂
30 maja 2012 czyli ŚRODA – Dom Uphagena – godz. 17.00.
Dr Dariusz Piasek (III LO Gdynia):
„Gdańsk na Żuławach – Żuławy w Gdańsku, czyli o związkach gdańsko – żuławskich w XVI-XVIII w.”
k.czaykowska[at]gmail.com
a tutaj są moje zeskanowane identyfikatory [bez Instruktora PTTK, i legitymacji – bo dużo miejsca zajmują na dysku 🙂 ]:
Tadeusz Wenda, Eugeniusz Kwiatkowski, Franciszek Sokół
Załączam artykuł, jaki parę lat temu popełniłam dla Jantarowych Szlaków, w związku z 80-leciem nadania Gdyni praw miejskich.
Artykuł – niestety z ogromnymi zmianami – ukazał się w druku. Nie wszyscy czytelnicy zgadzali się z poczynionymi zmianami i skrótami – twierdząc, że po nich tekst stracił spójność i sens. Istotnie.
Tutaj więc zamieszczam go w całości, jednak z osobnych „oknach”, co mam nadzieję, nie zmieni jego sensu.
Artykuł podzieliłam na 3 części – tak jak to było moim zamysłem od początku. Każdą częśc zamieszczam osobno (niestety są dość długie 😉 )
Całość traktuje o trzech indywidualnościach Gdyni. Śmiało można powiedzieć, że ci trzej spowodowali to, co dzisiaj nazywamy Fenomenem Gdyńskim. Jak wyraził się jeden z ekonomistów – gdyby ci trzej żyli do dzisiaj – nie byłoby problemu stoczni dzisiaj.
Nie ma dzisiaj w Polsce Polityków czy Społeczników tej miary. Dziś są tylko politykierzy i społecznikowcy…
Szkoda.
– * –
W roku 1634 inżynier Jan Pleitner (przybyły do Gdańska w orszaku króla Władysława IV) wymyślił sobie port.
Po niemal 300 latach, w roku 1920 pewien skromny pan z mapą w ręku zdecydował, że ten wymyślony port wybuduje. Inny – doceniając położenie tego skrawka ziemi na morzem, zainicjował połączenie go magistralą kolejową z resztą kraju. Potem do tego duetu, godnego zapamiętania, doszedł człowiek, który spowodował rozbudowę infrastruktury nowopowstałego miasta przy porcie.
Tych trzech panów, to inż. Tadeusz Apolinary Wenda, Eugeniusz Felicjan Kwiatkowski i Stefan Franciszek Sokół.
A skrawek ziemi nad morzem z wymyślonym portem – to Gdynia.
Gdynia miała w swoim istnieniu szczęście do ludzi zdolnych. Miała szczęście do ludzi otwartych umysłów i odważnych decyzji; miała wreszcie szczęście do Patriotów. Patriotów, myślących o przyszłości, potędze i realnych zyskach… Myślących dla kraju.
– * –
Wszyscy ci trzej opisani przeze mnie Ludzie Gdyni, wraz z wieloma innymi, o których te krótkie notki nie wspominają, to postaci, którym to miasto zawdzięcza fakt iż mimo czasu, jaki dzieli jego dzień dzisiejszy od powstania – Gdynia jest wciąż miastem o szerokich perspektywach.
Jest ciągle wizytówką Wybrzeża.
A port, budowany w pierwszym dwudziestoleciu XX wieku, wciąż jest nowoczesny.
Gdynia wciąż zadziwia rozmachem i „wielkomiejskim oddechem”.
– * –
W opracowaniu powyższego tematu o Ludziach Gdyni korzystałam z życzliwej pomocy pracowników Muzeum Miasta Gdyni (gdy jeszcze nie było mowy o nowym pięknym budynku przy Riwierze, a biura mieli przy ul. Chrzanowskiego…) także z pomocy członków Towarzystwa Miłośników Gdyni, oraz z lektury Roczników Gdyńskich (nr 8, 10, 11), Bedekera Gdyńskiego Kazimierza Małkowskiego, jak również z uroczej książki Mirosławy Walickiej „Gdynia – pejzaż sprzed wojny”.
– * –
(uzupełniłam w lutym 2009 – przed kolejnymi urodzinami Miasta z Morza i Marzeń…)
– * –
Niestety – nie ma już takich ludzi – tym razem Stocznia nie została obroniona, a polityka i partykularyzm wciąż liczą się przed ekonomią i zdrowym rozsądkiem…
grudzień 2009