Z cyklu Ciekawe – Jagoda Semków o nekropoliach

Lubię podczytywać Portal Kulturalny Warmii i Mazur. Często można trafić na takie oto perełki: Jagoda Semków opowiada o nekropoliach. Ktoś może się skrzywić, że ot, smutny temat. Ale w kontekście świetnej wystawy, jaką  do października tego roku można zwiedzać (a właściwie kontemplować), ten temat pasuje jak ulał…

Przyjemnego słuchania – a Jagody słucha się z przyjemnością, bo przywodzi na myśl hasło „Człowiek Renesansu”. 🙂

Europa Jagellonica – reminiscencje poszkoleniowe

W listopadzie 2012 roku gruchnęła wieść o nowej dużej wystawie.

Wystawę zapowiedziano w dwóch warszawskich obiektach – Zamku Królewskim i Muzeum Narodowym. Ta wiadomość nas zelektryzowała, tym bardziej, że podróż do Warszawy znacznie się skróciła dzięki połączeniom autobusowym. Jako, że internet działa cuda – skrzyknęliśmy się, i z całej niemal Polski zjechaliśmy do Warszawy na szkolenie. To – specjalnie dla nas zorganizowała oczywiście Ewa. Po obu obiektach wystawowych oprowadzali nas specjaliści. A właściwie powinnam napisać Specjaliści. Perfekcyjnie poradzili sobie z garstką entuzjastów, odpowiadając na miliardy naszych pytań, uwag i supozycji. A także… ogarniając nasza niesubordynację i szał robienia zdjęć 😀

Poniżej wklejam z portalu historycznego dzieje.pl parę informacji o wystawie (całość można przeczytać tutaj):

(…) Na wystawie „Europa Jagellonica 1386-1572” zgromadzono 350 obiektów z epoki jagiellońskiej. Wśród nich znajdują się zabytki gotyckiego i renesansowego malarstwa, rzeźby i złotnictwa, elementy wystroju wnętrz królewskich i książęcych rezydencji, manuskrypty i iluminowane księgi. Zabytki przyjechały m.in.: z Czech, Węgier, Rumunii, Litwy, Ukrainy, Chorwacji i Niemiec (…)

(…) Wystawa „Europa Jagellonica 1386-1572” była już pokazywana w czeskiej Kutnej Horze, po prezentacji w dwóch warszawskich muzeach pojedzie do Poczdamu (…)

TUTAJ można posłuchać transmisji z konferencji prasowej, jaka odbyła się 7 listopada, tuż przed uroczystym otwarciem wystawy. Zasadniczym bowiem pytaniem jest DLACZEGO Wawel, tak przecież bardzo jagielloński, nie przyjął wystawy, tak bardzo jagiellońskiej ;)…

No cóż, pragniemy bardzo podziękować Wawelowi, że jednak tej wystawy nie chciał, bo my z Gdańska – mielibyśmy znacznie dalej na szkolenie 😀

Wystawa zorganizowana została z prawdziwym rozmachem, a obiekty tam zgromadzone mogą przyprawić o zawrót głowy. Rozmach wystawy może być porównany z jedną tylko wystawą w Polsce: z Imagines Potestatis, zorganizowaną na Zamku w Malborku w roku 2007.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć, jakie robiłam podczas szkolenia. Podzieliłam je na trzy działy:

1. GALERIA MALARSTWA,

2. GALERIA RZEŹBY

3. GALERIA ZŁOTNICTWA.

Wszystkie zdjęcia zrobiłam w Muzeum Narodowym, gdyż w Zamku Królewskim nie wydano zgody na fotografowanie, stąd absolutnie rewelacyjny relikwiarz von Loricha mam z… Imagines Potestatis.

Niestety wystawa trwa tylko do końca stycznia b.r., a TUTAJ można znaleźc informacje praktyczne…

Z cyklu Ciekawe – Muzeum Bursztynu w Gdańsku o Krzemieniu Pasiastym

W gdańskim Muzeum Bursztynu zapowiada się ciekawe wydarzenie.

Otóż w dniach 10.11.2012 – 28.04.2013 będzie można obejrzeć sobie „KRZEMIEŃ PASIASTY – KAMIEŃ OPTYMIZMU„.

Niby nic nowego, bowiem krzemień pasiasty znany i używany jest od wieków. I od wieków też robiono z niego biżuterię 😉 ale teraz niejako dostąpił nobilitacji.

Obecnie – jak pojawiam się w biżuterii z krzemieniem – nikt już nie mówi, że znowu mam na sobie jakieś kamienie – jak to miało miejsce jeszcze paręnaście lat temu. Teraz wzbudza zainteresowanie. Tym bardziej, że projektując samemu swoją biżuterię – ma się pewność, że nikt inny nie będzie miał na sobie tego samego :D. A jeśli na dodatek połączy się krzemień z bursztynem, czy perłami, to po prostu wychodzi z tego bajka 🙂

Warto więc iść na wystawę, choćby po to, by obejrzeć bogactwo i gamę kolorów krzemienia.

Bo JEST wyjątkowym kamieniem…

Jest kamieniem radości. Kamieniem stanowczości. Kamieniem pogodnym. Kamieniem… magicznym 😀

(wiem, co mówię, bo od lat noszę…)

KRZEMIEŃ PASIASTY – KAMIEŃ OPTYMIZMU – 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii – ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Sandomierzu, Gold & Silver Gallery Cezarego Łutowicza i Galerii Otwartej Mariusza Pajączkowskiego w Sandomierzu

Światowa Stolica Krzemienia w Światowej Stolicy Bursztynu!

Muzeum Bursztynu, Oddział Muzeum Historycznego Miasta Gdańska – Krzemień pasiasty jest drugim obok bursztynu charakterystycznym dla Polski kamieniem jubilerskim.

Najszlachetniejsza odmiana krzemienia pasiastego występuje w jedynym miejscu na świecie, na Ziemi Sandomierskiej. W Sandomierzu , w 1972 r. w pracowni Cezarego Łutowicza powstała pierwsza biżuteria z krzemieniem pasiastym. Od tego czasu, właśnie tu wytworzyła się tradycja obróbki tego minerału, oprawy oraz sprzedaży biżuterii z ,,kamieniem optymizmu”.

W późnym neolicie, przez ponad 2 tysiące lat krzemień pasiasty był pozyskiwany w kopalniach i osadach u podnóża Gór Świętokrzyskich. Był starannie obrabiany, gromadzony i w ramach ówczesnej wymiany handlowej rozpoczął swój szlak przez Europę.

Jego twardość, uroda i rzadkość występowania sugerują, że jest to kamień szlachetny.

Niepospolitą urodę i bogactwo artystycznego wykorzystania krzemienia pasiastego możemy podziwiać dzięki wystawie, której organizatorami są: Bożena Ewa Wódz z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu – opiekun zbiorów z krzemieniem, Cezary Łutowicz z Gold & Silver Gallery – odkrywca krzemienia dla biżuterii i Mariusz Pajączkowski z Galerii Otwartej – kurator wystawy ,,Czterdziestka. 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii”.

W Sandomierzu od roku 2000 odbywają się Warsztaty Złotnicze pod tytułem ,,Krzemień pasiasty – kamień optymizmu”. Z prac poplenerowych i dzieł artystów twórczo związanych z Sandomierzem, powstała wyjątkowa i niepowtarzalna kolekcja krzemienia pasiastego w Muzeum Okręgowym w Sandomierzu. Muzeum posiada najstarsze przykłady krzemienia pasiastego w biżuterii i małych formach złotniczych, w tym najciekawsze realizacje Cezarego Łutowicza sprzed 2000 roku i całej ostatniej dekady, a także ponad 200 prac wybitnych polskich artystów złotników zgromadzonych na przestrzeni lat 2001-2010. Na wystawie, wpisującej się w tegoroczny cykl wystaw jubileuszowych z okazji 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii, prezentowany jest wprawdzie niewielki, ale reprezentatywny wybór z muzealnego zbioru, obejmujący 36 prac 20 autorów.,

,CZTERDZIESTKA – 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii” składa się z kilku wystaw towarzyszących I Festiwalowi Krzemienia Pasiastego, który odbył się w Sandomierzu, w dniach od 2 września do 29 października 2011 r. W skład wystawy wchodzą:

• wystawa pokonkursowa Ogólnopolskiego Konkursu Biżuterii Autorskiej ,,Krzemień pasiasty – kamień optymizmu” – 47 prac 29 autorów zakwalifikowanych, wyróżnionych i nagrodzonych przez jury oraz prace jurorów i komisarza wystawy

• ,,Krzemień pasiasty – żywioły w kamień zaklęte” – kolekcja niezwykłych ,,rzeźb zastanych”, czyli naturalnych konkrecji krzemienia Cezarego Łutowicza oraz naturalnych form z kolekcji Ewy i Dariusza Siemońskich

• ,,W dłoniach krzemień pasiasty” – rekonstrukcje narzędzi pradziejowych z krzemienia pasiastego Witolda Migala i Witolda Grużdzia oraz obrazy z krzemieniem Andrzeja Wilka

• ,,W krzemieniu zastane” – wystawa fotografii Cezarego Łutowicza

• ,,Krzemień pasiasty – kamień wyobraźni” – fotografie inspirowane krzemieniem pasiastym Ewy Sierokosz i Eweliny Ury

Z cyklu Zaproszenia – Gdańsk – wystawa w Ratuszu Głównego Miasta

Od 25 maja do końca września czeka nas ciekawe wydarzenie w Ratuszu Głównego Miasta Gdańska. Otóż otwarta zostanie wystawa”Citius- Altius- Fortius. Lokalny wymiar wielkiej idei sportu.”

To dla mnie ważne wydarzenie, jako córki mistrzyni Polski w biegach narciarskich; ale ważne dla mnie także ze względu na wspomnienie o Leonie Krzeczunowiczu i Wandzie Czaykowskiej (Krzeczunowiczowej)…

Poniżej wklejam żywcem tekst ze strony Muzeum Historycznego Miasta Gdańska:

Citius- Altius- Fortius. Lokalny wymiar wielkiej idei sportu.

Od 25 maja do 30 września w Ratuszu Głównego Miasta Gdańska obejrzeć można będzie wystawę „Citius- Altius- Fortius. Lokalny wymiar wielkiej idei sportu”. Pretekstem do jej organizacji jest EURO 2012. Bohaterami będą jednak nie tylko piłkarze ale sportowcy oraz dyscypliny sportowe od czasów nowożytnych Igrzysk Olimpijskich, tworzący wielobarwną mozaikę sportowej mapy Pomorza, Warmii i Mazur.

Podstawą prezentacji będzie tu nie tyle narodowość – polska czy niemiecka – lecz miejsce, skąd ci sportowcy pochodzą lub gdzie swe sukcesy osiągali. Pokażemy ciągłość uprawiania sportu, ludzi i ich motywacje, porażki i sukcesy w czasach pokoju i wojny. Wspaniałe sale Ratusza Głównego Miasta staną się areną wspomnień o ludziach sportu, ponieważ zgodnie z ideą twórcy nowożytnych Igrzysk- barona Pierra de Coubertina- sport jest wspólną wartością ludzi różnych ras, religii, kultur, ustrojów politycznych i narodowości. Pokażemy bogatą i długą tradycję organizacji sportowych: m.in. Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Aeroklubu Gdańskiego czy Klubu Sportowego „Gedania”. Ideą wystawy jest pokazanie wartości kulturowej i siły ducha sportu – części ludzkiej kultury i aktywności.

Specjalne miejsce będą mieli zwłaszcza olimpijczycy z terenów objętych wystawą – zarówno polscy, jak i niemieccy. Będziemy mieli szczególną okazję przypomnieć takich sportowców jak Stefan Szelestowski, Jerzy Młynarczyk, Stanisława Walasiewiczówna, Karol Rómmel, Hans Woelke, Erwin Blask, Zygmunt Chychła, Bronisław Malinowski, Kazimierz Deyna, Zenon Plech, Andrzej Grubba, Leszek Blanik, Dariusz Michalczewski i wielu, wielu innych.

Wystawa stanie się okazją do spotkań z ludźmi sportu, którzy będą snuli swe opowieści i refleksje o sportowych pasjach.

Zapraszamy do śledzenia zapowiedzi wystawy o sporcie oraz do odwiedzenia nas od 25 maja. Szczegółowe informacje publikować będziemy na bieżąco tutaj i na naszym profilu na Facebooku oraz w wielu innych miejscach. Bądźcie z nami!

Kurator wystawy: dr Janusz Trupinda

Ważne to dla mnie wydarzenie, bo nie mam pamiątek sportowych po Matce. Zniszczyła większość, cierpiąc pod koniec życia na chorobę Alzheimera. Ocalało niewiele zdjęć. Ale jedno, z jej sportowych czasów zamieszczam, bo ładne.

A tak swoją drogą, czasem sobie przypominam te kilometry robione na biegówkach rano, przed pójściem do szkoły, i rzuty dyskiem, pod czujnym okiem lekkoatletycznej rodzicielki. A także przypominam sobie zaskoczenie pewnego naiwnego kretyna, który moją matkę zaczepił w ciemnym parku, chcąc jej zabrać torebkę… Nie miał biedak pojęcia, że ta subtelna „etykieta dworu hiszpańskiego” była … dyskobolką. 🙂

Z cyklu Zaproszenia – Gdańsk – Muzeum Bursztynu

Muzeum Historyczne Miasta Gdańska

serdecznie zaprasza na uroczystą prezentację

inkluzji Solifugi (Arachnida Solifugae)

oraz na otwarcie wystawy

,,Granice srebrnych przestrzeni.

Powojenna polska biżuteria z kolekcji prof. Ireny Huml.”

Oba te wydarzenia odbywać się będą 22 marca 2012 r. w Muzeum Bursztynu.

Tolkmickie „skorupy” u Świętego Ducha

Przy okazji wizyty we Fromborku, bezdyskusyjnie TRZEBA koniecznie zobaczyć 3 krowy na gzymsie. A jak już jest się w okolicach Szpitala Św. Ducha, to jakże tu nie wejść?

O samym Szpitalu nie będę wspominała, bo o tym TUTAJ i TUTAJ.

Tym razem polecam odwiedziny w piwnicy szpitalnej.

Nie tylko dlatego, że można tu znaleźć ciekawe ślady na cegłach (o nich będzie gdzie indziej), ale przede wszystkim dla pięknej ceramiki z Tolkmicka.

Wszyscy słyszeli o Cesarskiej Manufakturze w Kadynach. Wyroby tej manufaktury można znaleźć w muzeach, zbiorach prywatnych, często wypływają na rynku antykwarycznym. W gdańskim Oddziale Okręgowym NBP przy ul. Okopowej można ujrzeć cały hol i salę operacyjną – wyłożone kaflami z Kadyn.

Uwaga – budynek po manufakturze w Kadynach jest obecne wystawiony na sprzedaż. Ci, którzy go jeszcze nie widzieli, niech się spieszą, bo nie jest wpisany do rejestru zabytków i może niedługo skończyć, jak zabytkowe zakłady mięsne w Gdańsku…

Ale wracając do ceramiki…

Otóż, w porównaniu z popularnymi Kadynami i ich ceramiką, nieczęsto słyszy się o Mieście Garncarzy… Czyli o Tolkmicku. Raczej znane jest z tego, że jeden z jego burmistrzów (w XVIII wieku), został wziętym rzeźbiarzem. Dzisiaj Tolkmicko jest sennym miasteczkiem, ożywającym nieco w sezonie. A że nie zawsze tak było i że do 1945 roku rozwijało się całkiem nieźle – można przeczytać TUTAJ. Smutek ogarnia, kiedy z opowieści rodzinnych wyłania się obraz miasteczka schludnego, czerpiącego dochody nie tylko z rybactwa, ale też będącego

kwitnącym ośrodkiem ceramicznym o wielowiekowej tradycji. Rzemieślnicy miejscowi w oparciu o bogate złoża gliny, wyrabiali ceramikę użytkową, zaspakajając zapotrzebowanie okolicznych miast: Fromborka, Braniewa, Elbląga, Królewca a nawet Torunia. Nie bez powodu nazywano Tolkmicko miastem garncarzy. W okresie największego rozkwitu (u schyłku XIX w.) działało tu około 40 samodzielnych warsztatów garncarskich.

(cytat ze strony Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku )

Niestety – po roku 1945 Tolkmicko nie odzyskało dawnego blasku. Jak zresztą wiele innych miejscowości dawnych Prus Wschodnich…

Toteż niezmiernie cenna jest ekspozycja w piwnicy Szpitala Św. Ducha ukazująca ceramikę tolkmicką z działającego zaledwie kilkanaście lat Zakładu Ceramiki Artystycznej. Wyroby owego zakładu sygnowane były herbem Tolkmicka (wyciskanym w masie)  oraz napisem Tolkemiter Erde. Na zdjęciu widać taką sygnaturę – z towarzyszącym znakowi napisem: Ostdeutsche Handarbeit.

Zakład pracował do końca II wojny światowej. Dowodem na działalność w czasie wojny jest talerz bożonarodzeniowy z datą 1944.

Zakład (tak jak i życie na tych terenach) zamarł w styczniu 1945 r., po zajęciu Tolkmicka przez wojska radzieckie. Owszem, były próby wznowienia działalności zakładu. I to już w maju roku następnego. Nazwano go Bałtyckie Zakłady Ceramiczne. W „reanimowanym” zakładzie zaczęto produkować naczynia codziennego użytku. Wyroby cieszyły się popularnością i w 1947 r. zostały nawet zakwalifikowane na wystawę przemysłu artystycznego w Warszawie. Mimo tego zakład miał trudności finansowe, a także cierpiał na braki surowcowe. W związku z tym – w 1948 r. zakłady postanowiono zlikwidować. I tak w stanie likwidacji wegetowały do 1952 r., produkując doniczki i sprzęt rybacki. Zupełnie przypomina to zaprzepaszczenie, zniszczenie i zmarnowanie Zakładu Produkcji Leśnej – słynnego PLL LAS.

Poniżej parę zdjęć „skorup” sprzed wojny. I oglądając to, co Muzeum posiada, nagle uświadomiłam sobie CO takiego znalazłam w Słobitach wiele lat temu!!! Przecież w ruinach kredensu były skorupy (tym razem BEZ cudzysłowu) z Tolkmicka!!! Pieczołowicie zbierałam do woreczka pozostałości ceramiki, zastanawiając się nad sygnaturą na odwrocie, i nie mogąc doczytać się zatartych częściowo napisów. Szkoda, że nie wiedziałam jeszcze wtedy tego, co wiem dzisiaj… Potłuczone i niesłuchanie zmasakrowane było niemal wszystko. Nie tylko przez armię zwycięzców miażdżącą to, co napotkała na drodze. Ale też przez tych, którzy osiedli tu potem, niszcząc w szale bezmyślności i tępej nienawiści każdy przejaw tego,  co było im obce. Nieliczni zdawali sobie sprawę z wartości duchowej tego, co zastali. Na szczęście zdołali co nieco ocalić – stąd wystawa we fromborskim  Szpitalu Św. Ducha.

Frombork na dobry początek – czyli mroźnie i medycznie z Garbusem nad Zatoką Świeżą

No i po weekendzie.

Niezwyczajny weekend to był, bo spędzony na Końcu Świata. Na NASZYM ulubionym Końcu Świata 🙂

Od lat, na początku każdego roku – spędzamy weekend na Wzgórzu Katedralnym. My – czyli tzw. Desant Gdański (tym razem wszakże w niepełnym składzie). Doładowujemy akumulatory psychiczne, uczymy się do kolejnych egzaminów, szkolimy z nowości. Rozpoczynamy Nowy Sezon. Ale nade wszystko chłoniemy atmosferę tego wyjątkowego miejsca, jakim dla nas jest Frombork. Tak więc i tym razem nasze Przytulisko z widokiem na Katedrę czekało na nas, kiedy zajechałyśmy w mroźne sobotnie przedpołudnie. Przytulisko i Jagoda S, niezmiennie serdeczna od lat. Cierpliwie odpowiadająca na miliardy pytań, jakie mamy do Niej podczas naszego wyjątkowego corocznego i zupełnie ekskluzywnego, prywatnego szkolenia.

Udało nam się „załapać” na zwiedzanie ciekawej wystawy i fascynującą opowieść Jagody tak o przygotowaniach, jak i szczegółach kwerendy przed wystawą. Przy sposobności oczywiście wspomniałyśmy słynny zeszłoroczny cytat ze świetnej książki Jowity Jagli pod tym samym, co wystawa tytułem „Boska Medycyna i Niebiescy Uzdrowiciele„… Cytat źle przeczytany w zapadającym zmroku. Zresztą trudno było się nie pomylić czytając tekst przy słabym świetle lampki. A chodziło o Wita i podglądającego go Hiliasa… To, co usłyszałyśmy brzmiało ni mniej ni więcej tak:

(…)Wit modlił się do Boga, prosząc o pomoc, wtedy Bóg zesłał mu siedem aniołów, które go otoczyły. Scenę tę podejrzał Hilias, zmarł ze strachu i natychmiast oślepł.

Oczywiście powinno być ZAMARŁ… ale wtedy, rok temu – zmęczone trasą i sezonem, który trwał wyjątkowo długo – nie wpadłyśmy na to, żeby przeczytać fragment raz jeszcze 🙂 Dzisiaj ten cytat jest naszym hasłem na wszelkiego rodzaju zasłyszane bzdurne wypowiedzi.

Wracając do mijającego weekendu – z chęcią obejrzałyśmy wystawę, o której w zeszłym roku tylko słyszałyśmy. A na dodatek – chodzenie po wystawie z Jagodą, jako przewodnikiem – dało nam niesłychanie dużo wiedzy, niedostępnej nigdzie indziej.

A tak przy sposobności – warto odwiedzić Jej bloga, gdzie opisuje (wspólne z p. Weroniką Wojnowską) piecowe peregrynacje.

Załączam nieco zdjęć ze wspomnianej wystawy i mroźnego Fromborka.

A co z tytułowym Garbusem?

Otóż, każde miejsce o długiej i nierzadko burzliwej historii ma swoich strażników. Takiego strażnika ma też i fromborskie Wzgórze Katedralne. Widmo człowieka, o zdeformowanej sylwetce, przywodzącego na myśl Quasimodo, w milczeniu obchodzi teren Wzgórza nocą. Pojawia się zza Kamienia Biskupiego i zapada za niego ponownie w całkowitych ciemnościach, już po wygaszeniu reflektorów oświetlających Katedrę. Postać Garbusa, jak go nazwano, widziana bywała przez wiele osób; a to kątem oka, a to gdzieś w tzw. przelocie,  niedaleko dawnej studni, a to nieopodal wejścia na północne międzymurze. Czasem Garbus spotykany był w okolicach Kapitularza. Widywali go także uczestnicy badań archeologicznych, prowadzonych czas jakiś temu na Wzgórzu. Kiedy więc wykopano w okolicach Kamienia szczątki ludzkie ze zdeformowanym kręgosłupem, dla niektórych był to szok. Dla niektórych jednak było to także potwierdzenie ich słów, w które nie wszyscy przedtem wierzyli. Zadecydowano o wywiezieniu szczątków do Warszawy by je zbadać. Samochód wiozący je psuł się ponoć parę razy, zanim wreszcie wyjechał przez bramę.

Czy Garbusy znalazł spokój w dalekim dużym mieście, którego nie było, gdy tutaj tętniło życie kapitulne? Czy przestał się pojawiać na Wzgórzu Katedralnym? Na te pytania odpowiem kiedy indziej, bo … duuuuuuużo by pisać 🙂

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Bursztynowe Konteksty w Wiadomym Zamku

Ależ żałuję, że nie wzięłam dzisiaj aparatu!

Dosłownie wypadłam z domu w pośpiechu, zbyt późno, by o czymkolwiek myśleć poza „zdążyć do Wiadomego Zamku” na spotkanie z grupą.

Najwidoczniej jednak większość Gdańszczan w irracjonalnym i ślepym szale zakupów świątecznych okupowała centra handlowe, bo droga była niemal pusta.

Jak zwykle więc (na dodatek jadąc na skróty) byłam znacznie wcześniej. Tak, że miałam jeszcze nieco czasu dla siebie, bo tradycyjnie przed każdym oprowadzaniem idę „przywitać się” z Zamkiem.

„Obleciałam” więc Mój Zamek szybciutko, zaglądając przy sposobności do Kaplicy Św. Anny, a potem poszłam na wystawę Bursztynowe Konteksty.

To niby nowa aranżacja „starej” wystawy. Ale właściwie to całkiem nowa wystawa.

Znana jestem z ogromnego krytycyzmu wobec realiów polskich. Również wobec wielu poczynań muzealnictwa polskiego. Dla przykładu – to, co zrobiono z galerią rzeźby gotyckiej w Gdańskim Muzeum Narodowym woła o pomstę do nieba…

Tutaj jednak stanęłam zachwycona. To naprawdę wystawa z “przytupem”.

Ale Muzeum Zamkowe w Malborku nie pierwszy raz udowodniło, że umie przygotowywać wystawy – wystarczy przypomnieć Imagines Potestatis – rewelacyjną wystawę „Insygnia i znaki władzy w Królestwie Polskim i Zakonie Niemieckim”, absolutnie nie zrozumianą i bardzo słabo nagłośnioną w Polsce, czy wystawę twórczości Johanna Carla Schultza

Ale do rzeczy – ciepły półmrok wnętrza, świetnie skierowane światła i delikatna muzyka, a nadto chronologia w historii Magicznych Łez Słońca (tak kiedyś nazwałam bursztyn i powiedzenie chwyciło, i teraz żyje własnym życiem) sprawia, że chce się tam spędzić znacznie więcej czasu niż zazwyczaj spędza się na wystawach. Ekrany dotykowe – znacznie pomagają w odbiorze wystawy. Wszystko razem – sprawia, że wystawa jest prawdziwym WYDARZENIEM.

Wśród eksponatów – oprócz absolutnie rewelacyjnej szkatuły Christopha Mauchera, znajduje się słynny kielich z kolekcji Hunterian Museum and Art Gallery w Glasgow. Kiedyś należał do dr Williama Huntera, twórcy tego najstarszego muzeum w Szkocji. Kielich został poddany konserwacji w pracowni Muzeum w Malborku. Jest piękny!

J. Dobbermann, Kielich dr W. Huntera, I poł. XVIII w., Hunterian Museum and Art Gallery, Glasgow, fot.B.iL.Okońscy (http://www.zamek.malbork.pl/index.php?p=wydarzenia&aid=47)

(NB – jestem zachwycona – jako, że  mam zamiar odwiedzić Hunterian Museum na początku przyszłego roku)

Tak więc, ktokolwiek planuje przyjazd do Gdańska – MALBORK (raptem 1,5 godziny jazdy samochodem na płd wschód lub godzina pociągiem) to ABSOLUTNA KONIECZNOŚĆ.

Nie tylko dlatego, że jest to Najpiękniejsza Największa Kupa Cegieł Na Świecie, ale także dlatego, że posiada najbogatszą i najbardziej interesującą (przynajmniej w Polsce) wystawę bursztynu. Ja bursztyn nazywam Magicznym Kamieniem Bałtyku…

P.S. Na deser – zupa z soczewicy – u Bogdana Gałązki – i pyszna kawa – niebo w gębie w wyśmienitym towarzystwie 🙂

Wystawa w Wiadomym Zamku…

Wspomniałam o wyjątkowej sesji naukowej – a tymczasem w Moim Zamku Wiadomym trwa…

„W dniach 26.06-12.09.2010 Muzeum Zamkowe w Malborku przygotowało niepowtarzalną wystawę, która ma na celu uświetnienie dwóch jubileuszy: 700-lecia przeniesienia siedziby wielkiego mistrza Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego z Wenecji do Malborka (1309-2009) oraz 600-lecia bitwy pod Grunwaldem.”

A tu odnośnik na stronę Zamku…

I bezwzględnie zachęcam do odwiedzenia wystawy – choćby dla samego dzwonu z Miłoradza… Czy dla samej Kaplicy Św. Anny…

Wystawa w Hunterian Museum w Glasgow

Z wielką radością dowiedziałam się w gdańskim Muzeum Bursztynu, że nasza jaszczurka jednak wyjechała… Wyjechała na wystawę do Hunterian Museum w Glasgow.  Ale nie tylko jaszczurka wyjechała. Wyjechał także, między innymi, kabinet Króla Stasia z malborskiej wspaniałej kolekcji bursztynu.

Moja radość i satysfakcja wynika stąd iż, to ja miałam przyjemność opieki nad gościem z Hunterian Museum, kiedy przyjechał tu, aby uzgodnić sprawę obiektów, jakie Glasgow chciało wypożyczyć na swoją wystawę. A więc uczestniczyłam w rozmowach, będąc jego tłumaczem i przewodnikiem.

Owym gościem Muzeum Zamkowego w Malborku, a także Muzeum Bursztynu w Gdańsku był Dr Neil D. L. Clark, (Curator of Palaeontology, Hunterian Museum, University of Glasgow).

Zapraszam na stronę Hunterian Museum:

http://www.hunterian.gla.ac.uk/whatson/whatsOnItem.php?item=370

Wystawa będzie czynna od 5 lutego do 17 kwietnia b.r. (krótko!!)

Szczęśliwców, którym dane będzie odwiedzić wystawę – proszę o informację, jak wypadła.

A to ostatnia – aktualna – odsłona strony muzeum:

http://www.hunterian.gla.ac.uk/amber/about.php

A.S. będzie – obiecała, że opowie 😉

 

Uzupełnienie… z ostatniej chwili 🙂

A.S. nie dojechała na wystawę.

Ale za to ja właśnie dostałam od doktora Clarka książkę „Amber – Tears of the Gods”, którą zresztą popełnił.

Ciekawie opisany Szlak Bursztynowy, a także wspomniane Truso. No i Malbork… Świetne zdjęcia i ciekawe opisy.

Oto parę tytułów rozdziałów:

Amber and the Teutonic Knights

Gdańsk and the Amber Route

Amber Myths

i tak dalej … i tak dalej…

A wszystko krótko, ciekawie i wyczerpująco! No ale w końcu pisana przez specjalistę, to JAK inaczej miałoby być…

Jest nawet instrukcja opieki nad bursztynem. Bowiem „Unfortunately, unlike diamonds, amber is not forever”.  (str. 110, podrozdział: What to do once you have a piece of amber”)

Właściwie to ta książka powinna stać się podstawą na wszelkiego rodzaju kursach i szkoleniach (nie tylko przewodnickich). Tak, żeby potem nie opowiadano bursztynowych bzdur…

Cieszę się, że ją mam !!