Gwoli ścisłości…

Szanowni 🙂

Oto ODNOŚNIK do nowego wpisu na blogu Tutivillusa.

Niewiele się tam dzieje, bo i czasu nie mam za wiele, i przyznam, że i wena gdzieś sobie „wzięła i poszła”. Parę artykułów leży w szufladzie przysłowiowej i czeka na dokończenie. Zdjęcia też czekają na podpisy i opisy. A tymczasem szykuje się następna porcja zdjęć i wrażeń z Łużyc Górnych w marcu.

To tyle wieści na teraz, wracam do porządkowania zdjęć 🙂

Do zobaczenia u Tutivillusa 🙂

Pelplin – powtórka

Nie tak dawno byliśmy w Pelplinie, co było pewnym uwieńczeniem naszego paroletniego „starania się” o zgranie terminów. Także tym razem wszyscy mieliśmy czas by pojechać na szkolenie. Miało to być szkolenie w katedrze. Ubrani byliśmy ciepło, zaopatrzeni w notatniki, a SC miał nawet latarkę (inna sprawa, że tych notatników nikt nie wyciągał w dojmujących zimnie kościoła). No i zanużyliśmy się w półmrok katedry, wędrując za naszą przewodniczką, od ołtarza to ołtarza. Ani się nie obejrzeliśmy, a dwie godziny minęły, jak z przysłowiowego bicza strzelił. Starając się słuchać – robiłam zdjęcia, zachwycona światłem. A raczej mrokiem rozbijanym smugami światła. Niestety nie mając ze sobą dużego aparatu – wszystkie zdjęcia robiłam tzw. małpką… Jakość więc pozostawia wiele do życzenia. Ale mam nadzieję, że atmosfera miejsca i nastrój nadrobią braki jakościowe 🙂

Oto GALERIA zdjęć, oraz FILMIK z Pelplina ostatniego naszego szkoleniowego. Filmik długi niemożebnie, ale trudno mi było wybrac zdjęcia, więc wrzuciłam … wszystkie.

Europa Jagellonica – reminiscencje poszkoleniowe

W listopadzie 2012 roku gruchnęła wieść o nowej dużej wystawie.

Wystawę zapowiedziano w dwóch warszawskich obiektach – Zamku Królewskim i Muzeum Narodowym. Ta wiadomość nas zelektryzowała, tym bardziej, że podróż do Warszawy znacznie się skróciła dzięki połączeniom autobusowym. Jako, że internet działa cuda – skrzyknęliśmy się, i z całej niemal Polski zjechaliśmy do Warszawy na szkolenie. To – specjalnie dla nas zorganizowała oczywiście Ewa. Po obu obiektach wystawowych oprowadzali nas specjaliści. A właściwie powinnam napisać Specjaliści. Perfekcyjnie poradzili sobie z garstką entuzjastów, odpowiadając na miliardy naszych pytań, uwag i supozycji. A także… ogarniając nasza niesubordynację i szał robienia zdjęć 😀

Poniżej wklejam z portalu historycznego dzieje.pl parę informacji o wystawie (całość można przeczytać tutaj):

(…) Na wystawie „Europa Jagellonica 1386-1572” zgromadzono 350 obiektów z epoki jagiellońskiej. Wśród nich znajdują się zabytki gotyckiego i renesansowego malarstwa, rzeźby i złotnictwa, elementy wystroju wnętrz królewskich i książęcych rezydencji, manuskrypty i iluminowane księgi. Zabytki przyjechały m.in.: z Czech, Węgier, Rumunii, Litwy, Ukrainy, Chorwacji i Niemiec (…)

(…) Wystawa „Europa Jagellonica 1386-1572” była już pokazywana w czeskiej Kutnej Horze, po prezentacji w dwóch warszawskich muzeach pojedzie do Poczdamu (…)

TUTAJ można posłuchać transmisji z konferencji prasowej, jaka odbyła się 7 listopada, tuż przed uroczystym otwarciem wystawy. Zasadniczym bowiem pytaniem jest DLACZEGO Wawel, tak przecież bardzo jagielloński, nie przyjął wystawy, tak bardzo jagiellońskiej ;)…

No cóż, pragniemy bardzo podziękować Wawelowi, że jednak tej wystawy nie chciał, bo my z Gdańska – mielibyśmy znacznie dalej na szkolenie 😀

Wystawa zorganizowana została z prawdziwym rozmachem, a obiekty tam zgromadzone mogą przyprawić o zawrót głowy. Rozmach wystawy może być porównany z jedną tylko wystawą w Polsce: z Imagines Potestatis, zorganizowaną na Zamku w Malborku w roku 2007.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć, jakie robiłam podczas szkolenia. Podzieliłam je na trzy działy:

1. GALERIA MALARSTWA,

2. GALERIA RZEŹBY

3. GALERIA ZŁOTNICTWA.

Wszystkie zdjęcia zrobiłam w Muzeum Narodowym, gdyż w Zamku Królewskim nie wydano zgody na fotografowanie, stąd absolutnie rewelacyjny relikwiarz von Loricha mam z… Imagines Potestatis.

Niestety wystawa trwa tylko do końca stycznia b.r., a TUTAJ można znaleźc informacje praktyczne…

Pelplin jesiennie

Od jakichś trzech lat umawialiśmy się na wyjazd szkoleniowy do Pelplina. Wszyscy jesteśmy czynnymi przewodnikami i pilotami. A to oznacza, że sezon dla nas trwa długo, i tak naprawdę to poprzedni kończy się niemal równocześnie z rozpoczęciem nowego 😉

Tak więc – zwyczajnie trudno nam było się „zgrać” w czasie.

Ale w końcu „nadejszła wiekopomna chwila”, i w sobotę wsiedliśmy (w nieco zdekompletowanej liczbie) do autka S.C. i pojechaliśmy…

Pelplin i Wirty.

Taki był nasz cel.

Nie jestem zbytnio „chwastowa” – ale skoro miały być chwasty, to co mi tam 😉 zresztą w Wirtach byłam może ze dwa razy w życiu.

Ale Katedra w Pelplinie – to zupełnie osobny rozdział…

Historia cystersów tutaj zaczyna się 27 października 1276 roku, kiedy to przenieśli się tu z niedalekich Pogódek… Żeby jednak nie nudzić długim wpisem – TUTAJ odnośnik do historii tego miejsca. A także ODNOŚNIK do życiorysu bardzo ciekawej postaci – bpa Rosentrettera, który był Kosznajdrem… Kim są Kosznajdrzy ? A tego dowiecie się Państwo TUTAJ.

Warto też poczytać o rodzie von der Marwitz, jak również przeczytać TUTAJ i TUTAJ o jednym z jego przedstawicieli – biskupie Janie Nepomucenie Marwiczu…

Zapraszam też do mojej GALERII  i do obejrzenia ZDJĘĆ z Katedry i Muzeum 🙂

Niestety, ktoś w Muzeum Diecezjalnym wpadł na „genialny” pomysł i tuż przed wspaniałym Poliptykiem Toruńskim z ok. 1390 roku postawiono … pianino.

Bez względu jednak na pianino, czy inne drobne niedogodności – zdecydowanie warto Pelplin odwiedzić. I to nie tylko dla katedry czy Muzeum. Samo miasteczko zmienia się na korzyść. Niestety – w sobotę zimno było, jak w przysłowiowej psiarni, więc nie było spaceru fotograficznego. Ale czystość chodników i czystość odnowionych (w większości) fasad domów rzuca się w oczy. Dojazd autostradą, bądź koleją łatwy – więc to nie wyprawa na koniec świata.

😀

Błoto – Wały v. Plauena i czytanie murów

Odszczekuję.

Otóż czas jakiś temu uważałam, że „bycie” na Facebook’u to żenada, tak zwany obciach i takie tam 😉 Ale, gdyby nie Facebook, nie wiedziałabym, że Bernard Od Cegły zgodził się poświęcić swój czas na nieoficjalne szkolenie na Wałach von Plauena.

Odszczekuję więc 🙂

Sobota rano, około 8:00 – Desant Gdański (w składzie tradycyjnym, czyli Aga, Ewa i ja) – wystartował do Malborka. Nie ma lepszego sposobu na spędzenie wolnych chwil…

Zdążyłyśmy na zbiórkę, i wyruszyłyśmy wraz z innymi za Panem Bernardem… w błoto,  robiąc zdjęcia, niczym rasowi turyści. Nie powtarzam tego, czego dowiedziałyśmy się podczas wędrówki (bo o tym akurat mniej więcej B.J. mówił na niedawnym szkoleniu), wspaniale było skonfrontować opowieść ze szkolenia z terenem.

I przyznam szczerze, że plan zagospodarowania turystycznego terenów na Wałach niezmiernie mi się podoba.

Aksonometria nowego budynku kasowego na zamku (wiadomym). dwie kondygnacje, w tym jedna podziemna, powierzchnia całkowita ok. 600 metrów kwadratowych (widok od południowego wschodu). (rys. za B.J. ze szkolenia)
Elewacja od strony zamku z odbudowaną bramą nową oraz zrekonstruowanym mostem. (rys. za B.J. ze szkolenia)

Wreszcie będzie gdzie wysiąść z grupą z autokaru, toalety będą w pobliżu, i to w odpowiedniej ilości. I najważniejsze – będzie wreszcie miejsce, gdzie będzie można grupę spokojnie zostawić podczas załatwiania biletów.

Nie muszę wprawdzie czekać na przewodnika, bo mam uprawnienia – a więc mam ten luksus, że sama oprowadzam moje grupy po Zamku. Ale, tak czy inaczej, często załatwiam bilety, jeśli pilotuję grupę, i zarazem jestem jej przewodnikiem… Zawsze był problem, gdzie grupę zostawić w tym czasie, zwłaszcza w upale… albo w deszczu.

Ale przebudowa i adaptacja terenów pod „nowe”, to nie tylko współczesność. To także wykopaliska archeologiczne, to znaleziska, o których gdzieniegdzie przebąkiwały media w przerwach między bełkotem politycznym. A znaleziska były nader ciekawe. No i sama historia powstania Wałów von Plauena. Tego von Plauena.

Ganiałyśmy więc dzisiaj za Panem Bernardem starając się pilnie słuchać, tak by móc wzbogacić swoje opowieści podczas oprowadzania.

Rano błoto na Wałach von Plauena było jeszcze przymarznięte
Pan Bernard zastanawia się nad czasem budowy Wałów, i osadza je w pierwszej połowie XV wieku do wojny 13-letniej
mur
bruk w wykopie

Kiedy nieoficjalne szkolenie dobiegło końca i towarzystwo się rozeszło, zostawiając błoto i Wały za sobą, Pan Bernard zabrał nas (całe 4 osoby – najwytrwalsze) na Zamek, poczytać mury 🙂

Nooooo i tu zaczęło się najciekawsze… Uwielbiam te Jego ceglane opowieści 🙂

Tej cegły nie widziałam nigdy ! Nie zauważyłam jej po prostu…

wielka palcówka na Tarasie Zachodnim

Zaprawę wyrobioną w trójkąt – owszem pokazuję zawsze, bo to zauważać nauczył mnie właśnie B.J.

piękna spoina sprzed rozbudowy Kościoła

To, że Zamek był na czerwono „zaciągnięty” to wiedzieliśmy, bo na kursie zamkowym zostaliśmy wyposażeni w bardzo detaliczną wiedzę, ale zazwyczaj (w biegu często) nie zwraca się uwagi na takie szczegóły. Teraz jednak postaram się znaleźć czas na wskazanie ich, bo przecież to takie smaczki „czynią” miejsce 🙂

zawsze mnie zastanawiało JAKI to musiał być ogień… Dzisiaj się dowiedziałam, że to z czasów polskich prawdopodobnie. Może saletra. Wypadek?

Od zawsze ten stwór prowokuje uśmiech na mojej twarzy
wg Pana Bernarda – to m.in. dowodzi prawdziwości zapisów Piotra z Dusburga
Kaplica ma również przejść metamorfozę w bliskiej przyszłości. Czy nie przestanie przez to być miejscem wyciszenia?
niezmiennie od 10 lat Brama jest Moją Bramą do Miejsca Szczęśliwego

Oczywiście, jak każda niemal wizyta w Wiadomym Zamku – tak i ta skończyła się u Bogdana Gałązki. Zupa z soczewicy smakowała wyśmienicie. Jadłam coś takiego po raz pierwszy w życiu, bowiem nigdy nie miałam odwagi spróbować. No i ten  jabłecznik na deser !!!

od lewej: Ewa H., Aga S. i ja - czyli Desant Gdański. Od 10 lat razem 🙂 (fot. Sebastian K.)

Wiadomy Zamek – jesiennie

Nie ma drugiego takiego miejsca, które dawałoby mi tyle radości – ile daje Wiadomy Zamek.

Swoją drogą – upowszechniła się już ta nazwa, i wszyscy już wiedzą, CO to za miejsce, gdy mówię, czy piszę: Wiadomy Zamek.

Mało tego – określenie WIADOMY ZAMEK zaczyna już żyć własnym życiem 🙂

Bez względu na to, czy z grupą, czy tylko dla mnie, czy na szkoleniu czy na nocnym, Wiadomy Zamek za każdym razem wygląda inaczej. I za każdym razem prowokuje robienie zdjęć. Ile ich mam w swojej kolekcji, odkąd go sobie zdobyłam ??? Nie wiem. Nie liczyłam 🙂

Średniowieczna siedziba władzy… Duma i ideologia – władza duchowa i świecka nad maluczkimi.

Wciąż słychać echa dawnej świetności. Trzeba tylko umieć słuchać…