Z cyklu Ciekawe – Muzeum Bursztynu w Gdańsku o Krzemieniu Pasiastym

W gdańskim Muzeum Bursztynu zapowiada się ciekawe wydarzenie.

Otóż w dniach 10.11.2012 – 28.04.2013 będzie można obejrzeć sobie „KRZEMIEŃ PASIASTY – KAMIEŃ OPTYMIZMU„.

Niby nic nowego, bowiem krzemień pasiasty znany i używany jest od wieków. I od wieków też robiono z niego biżuterię 😉 ale teraz niejako dostąpił nobilitacji.

Obecnie – jak pojawiam się w biżuterii z krzemieniem – nikt już nie mówi, że znowu mam na sobie jakieś kamienie – jak to miało miejsce jeszcze paręnaście lat temu. Teraz wzbudza zainteresowanie. Tym bardziej, że projektując samemu swoją biżuterię – ma się pewność, że nikt inny nie będzie miał na sobie tego samego :D. A jeśli na dodatek połączy się krzemień z bursztynem, czy perłami, to po prostu wychodzi z tego bajka 🙂

Warto więc iść na wystawę, choćby po to, by obejrzeć bogactwo i gamę kolorów krzemienia.

Bo JEST wyjątkowym kamieniem…

Jest kamieniem radości. Kamieniem stanowczości. Kamieniem pogodnym. Kamieniem… magicznym 😀

(wiem, co mówię, bo od lat noszę…)

KRZEMIEŃ PASIASTY – KAMIEŃ OPTYMIZMU – 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii – ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Sandomierzu, Gold & Silver Gallery Cezarego Łutowicza i Galerii Otwartej Mariusza Pajączkowskiego w Sandomierzu

Światowa Stolica Krzemienia w Światowej Stolicy Bursztynu!

Muzeum Bursztynu, Oddział Muzeum Historycznego Miasta Gdańska – Krzemień pasiasty jest drugim obok bursztynu charakterystycznym dla Polski kamieniem jubilerskim.

Najszlachetniejsza odmiana krzemienia pasiastego występuje w jedynym miejscu na świecie, na Ziemi Sandomierskiej. W Sandomierzu , w 1972 r. w pracowni Cezarego Łutowicza powstała pierwsza biżuteria z krzemieniem pasiastym. Od tego czasu, właśnie tu wytworzyła się tradycja obróbki tego minerału, oprawy oraz sprzedaży biżuterii z ,,kamieniem optymizmu”.

W późnym neolicie, przez ponad 2 tysiące lat krzemień pasiasty był pozyskiwany w kopalniach i osadach u podnóża Gór Świętokrzyskich. Był starannie obrabiany, gromadzony i w ramach ówczesnej wymiany handlowej rozpoczął swój szlak przez Europę.

Jego twardość, uroda i rzadkość występowania sugerują, że jest to kamień szlachetny.

Niepospolitą urodę i bogactwo artystycznego wykorzystania krzemienia pasiastego możemy podziwiać dzięki wystawie, której organizatorami są: Bożena Ewa Wódz z Muzeum Okręgowego w Sandomierzu – opiekun zbiorów z krzemieniem, Cezary Łutowicz z Gold & Silver Gallery – odkrywca krzemienia dla biżuterii i Mariusz Pajączkowski z Galerii Otwartej – kurator wystawy ,,Czterdziestka. 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii”.

W Sandomierzu od roku 2000 odbywają się Warsztaty Złotnicze pod tytułem ,,Krzemień pasiasty – kamień optymizmu”. Z prac poplenerowych i dzieł artystów twórczo związanych z Sandomierzem, powstała wyjątkowa i niepowtarzalna kolekcja krzemienia pasiastego w Muzeum Okręgowym w Sandomierzu. Muzeum posiada najstarsze przykłady krzemienia pasiastego w biżuterii i małych formach złotniczych, w tym najciekawsze realizacje Cezarego Łutowicza sprzed 2000 roku i całej ostatniej dekady, a także ponad 200 prac wybitnych polskich artystów złotników zgromadzonych na przestrzeni lat 2001-2010. Na wystawie, wpisującej się w tegoroczny cykl wystaw jubileuszowych z okazji 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii, prezentowany jest wprawdzie niewielki, ale reprezentatywny wybór z muzealnego zbioru, obejmujący 36 prac 20 autorów.,

,CZTERDZIESTKA – 40 lat krzemienia pasiastego w biżuterii” składa się z kilku wystaw towarzyszących I Festiwalowi Krzemienia Pasiastego, który odbył się w Sandomierzu, w dniach od 2 września do 29 października 2011 r. W skład wystawy wchodzą:

• wystawa pokonkursowa Ogólnopolskiego Konkursu Biżuterii Autorskiej ,,Krzemień pasiasty – kamień optymizmu” – 47 prac 29 autorów zakwalifikowanych, wyróżnionych i nagrodzonych przez jury oraz prace jurorów i komisarza wystawy

• ,,Krzemień pasiasty – żywioły w kamień zaklęte” – kolekcja niezwykłych ,,rzeźb zastanych”, czyli naturalnych konkrecji krzemienia Cezarego Łutowicza oraz naturalnych form z kolekcji Ewy i Dariusza Siemońskich

• ,,W dłoniach krzemień pasiasty” – rekonstrukcje narzędzi pradziejowych z krzemienia pasiastego Witolda Migala i Witolda Grużdzia oraz obrazy z krzemieniem Andrzeja Wilka

• ,,W krzemieniu zastane” – wystawa fotografii Cezarego Łutowicza

• ,,Krzemień pasiasty – kamień wyobraźni” – fotografie inspirowane krzemieniem pasiastym Ewy Sierokosz i Eweliny Ury

Dawne Prusy Wschodnie – Judyty i suplement po latach…

Suplement dopisany w bieżącym – 2015 – roku, znajduje się na końcu artykułu. Zam zaś artykuł pochodzi z roku 2010.

Właśnie wróciłam z kolejnej wyprawy do Prus Wschodnich… I po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo te ziemie zostały skrzywdzone. Najpierw przez pochód „zwycięzców” w 1945 roku, a potem przez politykę. Osadzono tu nowych ludzi. Osadzono ich tutaj na siłę. Nie pozwolono im pokochać tej ziemi, wciąż strasząc duchami niedalekiej przeszłości. No i … Wciąż nie czują tej ziemi. Wciąż nie czują jej historii. I wciąż jej nie doceniają.

Jako, że podczas naszego mikro-urlopu zaopatrzeni byliśmy w mapę nie dość dokładną, w wielu wypadkach poruszaliśmy się na tzw. czuja.

Pogodzeni z faktem, że do słynnego Juditten jednak nie dojedziemy, postanowiliśmy odwiedzić swojsko brzmiące… Judyty.

Judyty to wieś położona jakieś 6, może 7 km od granicy z tworem, zwanym Obwodem Kaliningradzkim. Po II wojnie światowej granica przerwała wielowiekowe trwanie tych ziem. Bezduszna polityka skazała je na miejsce w klasie B, a może nawet C lub D…

Judyty kiedyś stanowiły majątek należący od XVI wieku do rodziny von Kunheim. Pośród bardziej i mniej znanych tego nazwiska – przewija nam się w XVI wieku niejaki Georg (syn Georga i Margarethy Truchsess von Wetzhausen z Łankiejm).

Ówże Georg urodził się w Welawie (tej od traktatów…). W dorosłym życiu znalazł się wśród dworzan Księcia Albrechta w Królewcu.  Był jego ulubionym dworzaninem, zaufanym i cennym. Na tyle cennym, że gdy zachorował, Książę Pan wezwał do niego znamienitego doktora – „szczególnie miłego pana”  Mikołaja Kopernika z Fromborka.

Georg Młodszy był zięciem samego doktora Marcina Lutra. Jak zdobył rękę jego najmłodszej córki, nie wiem (jeszcze), ale wyczuwam w tym wpływ Katarzyny von Bora. Po śmierci Margarethy drugą żoną Georga została  Dorothea von der Oelsnitz (ciekawe przemyślenia dotyczące innego członka tego rodu TUTAJ).

W skład dóbr należących do pacjenta Doktora Mikołaja –  wchodziły także Judyty.

Pałac judycki pozostał w rękach rodziny Kunheimów (czy jak się teraz piszą: Kuenheimów) do czasów wojny. Tutaj w roku 1928 urodził się słynny Eberhard von Kunheim. Dzisiaj powiedzielibyśmy o nim, że miał ciężkie dzieciństwo: ojciec zginął w wypadku samochodowym w roku 1935. Jak szemrano po cichu, kto wie, czy to nie była śmierć polityczna. Nie należał bowiem do zwolenników nowej polityki. Matka – jak podają wszystkie encyklopedie – przepadła w jednym obozów radzieckich już po wojnie. Jak często można przeczytać, historia ojca znacznie Eberhardowi pomogła w dostaniu się w powojennych Niemczech na studia. A pewnie i w znalezieniu potem pracy. Dość na tym, że trafił do koncernu BMW. Przez przeszło 20 lat był tam dyrektorem i prezesem, a potem przewodniczył radzie nadzorczej koncernu. Czasy jego „rządów” nazywano w BMW Erą Kuenheima.

Tutaj można przeczytać niezły artykuł,  poza drobnym szczegółem, że jeśli Judyty położone są w okolicach Elbląga, to autor artykułu zdecydowanie powinien wrócić na lekcje geografii… Chociaż wystarczy google maps, żeby rzetelnie przygotowć się do pisania artykułu. …

W Judytach też prowadzono jedną ze starszych hodowli słynnych Trakenów. Konie trakeńskie wciąż są hodowane w pobliskich Liskach. Obecnie już wolno oficjalnie tę rasę nazywać jej starą nazwą… A stało się to dopiero w roku 2005, kiedy to Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi zezwoliło na otwarcie księgi hodowlanej trakenów w Polsce. Zadziwiające, jak bardzo tzw. czynniki wciąż boją się tradycji… Niedouczenie, kołtuństwo i brak poszanowania historii. To chyba genetyczne ?

Dzisiaj Judyty nie są nawet w połowie tak wspaniałe jak niegdyś…

I te słowa odnoszą się do wszystkich dawnych majątków w Prusach Wschodnich. Można tylko wspominać opowieści rodzinne, o tym, jak niegdyś było czysto dokoła, i jak zadbane były wsie i majątki…

p.s. Kunheimów można „spotkać” tu i ówdzie, jeżdżąc po dawnych Prusach Wschodnich… Między innymi – w Kętrzynie (Rastembork) na zamku można obejrzeć portret Jana Ernesta von Kunheim. Jak większość z rodziny – i on spoczął po śmierci w rodzinnym grobowcu w Sępopolu.

Na potomków Georga i Margarethy de domo Luter natkniemy się czytając historię (a może raczej Historię). Tropiąc genealogię von Eulenburgów – spotkamy rezydentów Judyt… Także śledząc parantele Paula von Hindenburg trafimy na Kunheimów…

p.s. 2

dopiero kiedy się wpatrzyłam w zdjęcie pałacu – niewyraźne i ciemne – zauważyłam, że słynne lwy jednak są na miejscu!!!!!  Zostały zakupione w roku 1889 i wróciły na miejsce, po tym, jak nowy właściciel pałacu parę lat temu oddał je do stadniny w Liskach… Po protestach mieszkańców – lwy na szczęście wróciły na miejsce… Czas jakiś temu Pan Pięć Marek chciał odkupić lwy jako pamiątkę dzieciństwa. Lwy jednak pozostały przy pałacu….

TUTAJ zdjęcia obrazujące mizerię i marazm, albo właściwie agonię miejsca niegdyś tętniącego życiem! Jak można było doprowadzić do takiej ruiny ?? Nie warto tłumaczyć latami tzw. komuny. Bo ustrój się zmienił, mentalność (szczególnie decydentów) nie …

SUPLEMENT. styczeń 2015

I jak to bywa w życiu – właśnie ono dopisało suplement do opowieści o lwach Kuenheima. Po czterech latach.

Otóż pewnego późnego zimowego popołudnia zadzwonił telefon. Zjechałam autem na pobocze i odebrałam. To Pan Piotr H-S, domagał się, bym zmieniła swój wpis, bowiem był błędny….

No i opowiedział mi historię powrotu lwów z Lisek do Judyt. Trąciło to historią żywcem wyjętą z historii Radia Erewań

Otóż… powyżej, w 2010 roku, napisałam, że lwy wróciły do Judyt po protestach mieszkańców. No i nic bardziej błędnego. Otóż mieszkańcy (ciekawa jestem ilu tak naprawdę pozostało poza układem) byli zamieszani w spisek, którego efektem miała być doskonale przygotowana kradzież. Bo jedynym faktem z mojego p.s. 2 sprzed 4 lat  jest to, że Pan Pięć Marek zapragnął mieć lwy u siebie, jako pamiątkę dzieciństwa. Afera z tego wynikła niemała, bo okazało się, że chęć posiadania lwów była tak silna, że zorganizowano do tego celu całą siatkę osób. Zamieszanych w całą „imprezę” było parę znanych nazwisk, także w Polsce. No i owi mieszkańcy. Bynajmniej nie w zbożnym celu ochrony zabytku przed wywiezieniem. Całość tak przygotowań, jak i potem akcji stosownych służb – z pewnością nadawałaby się do nakręcenia filmu sensacyjnego. W każdym razie – na szczęście cały misternie opracowany plan kradzieży lwów spalił na panewce. Lwy wróciły przed pałac.

A tak na zakończenie, dodam tylko, że okropnie żal patrzeć, jak te tereny wciąż skazywane są na zagładę, na śmierć przez zapomnienie, i zaniedbanie. Tak fizyczne, jak i mentalne. Władze odnośne, wciąż nie widzą Historii, tej wielkiej, jaka przetoczyła się tędy nie tak przecież dawno. Nie widzą niesłychanych możliwości, i tego co tak brzydko nazywa się „potencjałem” tych ziem. Bo najlepszym i najmocniejszym „produktem turystycznym” (tfu, co za nazwa) – czy się komuś to podobam czy nie – jest wiek XIX i początek XX, z wielkimi nazwiskami, z I wojną światową, z hodowlą koni trakeńskich!!

Żaden tam jakiś nieznany poza Polską Ignacy Krasicki, ani nawet znany powszechnie mój ulubiony Doktor Mikołaj nie przyciągną turystów. Ale Kuenheim, Eulenburg, czy Hohenzollern tak… A do tego należy dodać wyśmienite jedzenie i znakomite otoczenie. I na tym powinno budować się markę…

Przecież przy odrobinie funduszy, można wykorzystać choćby właśnie Judyty – i zrobić z nich maszynkę do robienia pieniędzy. W końcu nie każdy kto jeździ BMW ma pojęcie, że to właśnie w Judytach urodził się ojciec sukcesu tej marki. Przy mądrym zainwestowaniu w budynki, i przystosowaniu ich do użytku, nic nie stałoby na przeszkodzie by organizować tu zjazdy BMW…  Oczywiście lwy na ten czas, na wszelki wypadek byłyby przykryte 😉