Szklanka czyli za grosz optymizmu…

No i doczekałam się!!!

Ba – doczekaliśmy się wszyscy – po długiej przerwie Kryś popełniła komiks :).

Jak wszystkie poprzednie i ten miał swoją genezę… Otóż, parę dni temu Kryś zamieściła na Facebook-u szkic twarzy von Plauena.

von Plauen (rys. Krystyna Jarosławska)

Von Plauena mniej więcej znałam z jej opisów. Zresztą, czas jakiś temu obie byłyśmy na ciekawej konferencji w Kwidzynie (której to pokłosie można przeczytać w książeczce nader ciekawej). I na konferencji wyraźnie opisano, wręcz dano portret pamięciowy owego Pana Pruskiego. Ale o ile grube rysy von Plauena mogłam sobie wyobrazić, to  Ludolfa nie wyobrażałam sobie zupełnie.

I nagle Kryś wyczarowała twarz melancholika (a swoją drogą, zdolna z niej  Dziewczyna !!!) :

Ludolf König (rys. Krystyna Jarosławska)

Napisałam, co o nim myślę; że musiał należeć do tych, co to szklankę zawsze widzą pustą i musiał mieś sam ze sobą problemy. Tacy ludzie emanują smutkiem. To znaczy, atmosfera wokół nich jest smutna i beznadziejna sama z siebie. Takich ludzi się zazwyczaj unika, bo „zabierają” dobrą energię. Poza tym, nikt nie lubi smutasów 😉

No i Kryś, jak zwykle, natychmiast podchwyciła temat, po czym dzisiaj – proszę bardzo – mamy komiks!!!!!

A swoją drogą, Ryński chyba to zrobił umyślnie 😉 I już wiemy za co ten mściwy topór krzyżacki – ale to materiał na inną opowieść/komiks 😀

Tutek by Krysia

Mikołajki to wspaniałe święto 🙂

Serio!

Kryś zabawiła się w Mikołajka i oto co dostałam mailem. Mail był do wszystkich krewnych, znajomych i przyjaciół 🙂 A że pozwoliła mi go tu zamieścić, to:

Oto i filmik:

http://www.youtube.com/watch?v=C4j4m0hM4bM

Nie muszę chyba wyjaśniać, któż zacz ten  Tutek vel Tutivilek 🙂

ufffff…. Dzięki P.K. udało się w końcu 🙂

Usprawiedliwienie sezonowe z rybką w tle

Wszystkich, którzy mi wytykają brak nowych wpisów – przepraszam za milczenie. Przepraszam też za nieodpisanie na maile  (wiem, nieładnie… ale zwyczajnie zapomniałam 😦 )

Mam sezon i z trudem sama za sobą nadążam. Nie mam więc kiedy „przysiąść fałdów” i dopracować rozgrzebanych tematów… To zrobię – dopiero PO sezonie (który jednak z roku na rok trwa coraz dłużej… 😉 ).

Ale ponieważ sezon mamy nie tylko turystyczny – ale także na rocznice wszelkie, to na deser dodaję komiks Aidy.

Celny jak zwykle…

I przypominam – do Bitwy TYLKO 32 dni

Published in: on 15 czerwca 2010 at 20:34  Dodaj komentarz  

Mściwy topór…

Dzisiaj jestem nie w humorze, bo Garbi poszedł do Ludzi. Trafił w dobre ręce, wiem… Ale żal tego warkotu silnika, i gwizdków. I tego Garbatego Życia 😉

No i żeby sobie ten nie-humor nieco poprawić, postanowiłam sięgnąć po komiks Aidy, który mnie zawsze nastraja refleksyjnie…

Ale jak zwykle parę słów wstępu:

Otóż czas jakiś temu trafiłam wreszcie (wraz z moimi nieodłącznymi Koleżankami – A.S, M.H. i D.L.) do Grudziądza. Natychmiast przyszła mi do głowy owa słynna żurawiejka o 18. Pułku Ulanów Pomorskich z Grudziądza. Zresztą,  jakże mogła mi nie przyjść do głowy, skoro w tradycji rodzinnej Grudziądz przedwojenny istniał bardzo silnie. Właśnie w kontekście Pułku Ułanów. Pamiętam znudzenie, z jakim  słuchałam po raz kolejny opowieści o   małżeństwie pewnego oficera z naszej rodziny z pewną panną z Prus… I za każdym razem opowieść kończyła się ową soczystą żurawiejką.

„Dupa twarda, jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza”

Ilekroć wsiadałam na konia, obligowana rodzinną tradycją, zawsze mi się ta żurawiejka przypominała. I jako dziecko panicznie bałam się tego, że faktycznie wspomniana w niej część ciała zamieni mi się w mosiężną. 🙂 Przy tej ilości spędzonych w siodle (i bez siodła) godzin – to aż dziw, że mi się jednak upiekło…

Grudziądz mnie zachwycił. Jest zwyczajnie piękny. I nie będę się tu rozpisywała – tylko odsyłam do działu „Zdjęcia„…

Trafiłam w końcu na Rynek – no bo trudno nań nie trafić. I doznałam szoku… Otóż na północnej pierzei Rynku wisi sobie dumna tablica o treści następującej:

Mściwy topór zrobił na mnie takie wrażenie, ze stał się częścią mojego motto życiowego 😉

Oczywiście natychmiast zaczęły się spekulacje – jak wygląda mściwy topór…  A sam Ryński stał się symbolem. Co zresztą widać w Pikiecie… Krysia oczywiście nie pozwoliła Mikołajowi tak zwyczajnie zniknąć z historii… W końcu był członkiem społeczności i to całkiem przecież znacznym jej członkiem. Znalazłam w sieci ciekawy artykuł na temat samego Mikołaja jak i szlaku z nim związanego – TU można go przeczytać.

Na deser – jak zwykle – zamieszczam krótką opowiastkę z czasów mikołajowych.

Żaba

Parę dni temu byłam na Żuławach – niespiesznie – rzekłabym – rzemiennym dyszlem podróżowałam.

Parę razy udało mi się ominąć wędrującą żabę, kiedy indziej po prostu się zatrzymałam – i pomogłam potencjalnemu księciu (a może i księżniczce) przejść przez jezdnię. Wszak to teraz czas żabich wędrówek.

żuławska piękność

A przy sposobności postanowiłam sięgnąć do archiwum rewelacyjnych Krysinych Komiksów:)

I proszę się nie dziwić, że ilekroć przychodzę przez Kaplicę – zawsze się uśmiecham i na chwile milknę, nasłuchując, to samo nakazując grupom, z którymi jestem:)

Published in: on 31 Maj 2010 at 19:50  Comments (1)  

Pająk

Winrych jest moim ulubionym Mistrzem. Kiedyś J.T. zapytał – dlaczego akurat on. Nie wiem. Może dlatego, że zanim został Wielkim Mistrzem – był komturem gdańskim… I że to za jego czasów Gdańsk stał się członkiem Hanzy. Nie potrafię wyjaśnić mojej do niego sympatii. Sympatie i antypatie (jak miłość) często są irracjonalne i niewytłumaczalne.

Dość na tym że On i już.  🙂

Ale skoro go lubię i za nim właściwie przyszłam do Malborka ( 😉 )  to chcę ,by wyglądał godnie…

Jakież więc było moje zdumienie i… zniesmaczenie, kiedy pewnego dnia, idąc z wycieczką, ujrzałam pająka bezczelnie zwisającego mu z nosa…

Jak zwykle wystarczyło, bym Krysi o tym powiedziała a natychmiast dostałam stosowną ilustrację 🙂

Od tego czasu – ilekroć koło winrychowego pomnika przechodzę – wydaje mi się, że mruga do mnie porozumiewawczo 🙂

Published in: on 25 Maj 2010 at 17:08  3 Komentarze  
Tags: , , , , , ,

W temacie bobrów…

Modne stały się ostatnio owe skądinąd całkiem sympatyczne zwierzątka. Oj modne, i to wcale nie z racji sympatycznych mordek – a z racji niszczenia wałów przeciwpowodziowych. Rozumiem, że świetnie jest mieć wreszcie nikogo zwalić wieloletnie zaniedbania i zniszczenie całej infrastruktury wodnej na Żuławach… Wszystkiego tego – co przynajmniej od wieku XVI działało a po 1945 nagle przestało… Samo…

Ale faktem jest, iż bobry stanowią novum na tych terenach i wobec absolutnego braku naturalnych wrogów (nawet Człowiek nie jest teraz ich wrogiem, co jest wbrew naturze) – zaczynają poczynać sobie całkiem śmiało.

Czy znowu Natura wygra z Człowiekiem i czy to my staniemy się ofiarą mylnie pojętej ochrony środowiska?

Published in: on 15 Maj 2010 at 11:28  Możliwość komentowania W temacie bobrów… została wyłączona  

Kanapka – egzamin – rocznica

Jakoś tak chyba w przyszłym miesiącu minie rok od zdobycia Torunia. Znaczy, od kiedy zdałam egzamin na toruńskiego przewodnika miejskiego. Czas tak szybko mija, że nie potrafię precyzyjnie powiedzieć, kiedy to było.

Ale potrafię określić JAK to było…

Mianowicie od jakiegoś czasu czuliśmy (jest nas parę osób przyjaźniących się i stale „ciągnących się za uszy” ku nowym wyzwaniom), że zwalniamy tempo. A to oznaczało, że czas na kolejny egzamin. 😉

A ponieważ mnie już od dawna marzył się Toruń – takie też hasło padło podczas któregoś spotkania w naszym gronie. I jak zwykle, w przypadku nowego zadania, tak i teraz byliśmy jednomyślni: idziemy na Toruń. Postanowiliśmy, że Gdański Desant tym razem zdobędzie Gród Piernika.

Nauki było, co niemiara – a czasu mało… Sezon trwał w pełni, więc wyznaczyliśmy sobie cały rok – jako czas na zdobycie niezbędnej wiedzy.

Mnie jak zwykle pomógł Zamek – Wiadomy Zamek. Na tarasach jakoś łatwiej było mi się uczyć. Nie wspominam tu wycieczek do Torunia, bo to była sama przyjemność. Czasem tylko dziwię się jak myśmy to wszystko zdążyli zrobić, jednocześnie wykładając na kursie, oprowadzając wycieczki, przygotowując programy dla naszych grup, a także opracowując lekcje i pogadanki dla szkół…

W każdym razie – jak zwykle – podzieliłam się nowiną z Krysią. Znaczy – oznajmiłam Jej, że poproszę o trzymanie kciuków i że nie ma mnie dla świata, dopóki się nie nauczę – w co serdecznie wątpiłam. Bowiem takiej mobilizacji, jak na Malbork więcej w życiu nie przewidywałam.

Ale stało się… I od zeszłego czerwca jestem licencjonowanym przewodnikiem po moim ulubionym mieście. A ileż radości i satysfakcji daje oprowadzanie po tym wyjątkowym mieście z Gotykiem na Dotyk!!!

Załączam komiks Aidy – jaki specjalnie dla mnie z tej okazji popełniła. Czuję się tym niezmiernie wyróżniona.

Jak zwykle nie mogło się obejść bez życzliwej obecności Wiadomych Zjaw…

Published in: on 8 Maj 2010 at 15:00  2 Komentarze  

Piłka

Czas jakiś temu nocą oprowadzałam po Zamku  jakąś Bardzo Ważną Delegację. Ludzie byli wspaniali – szybko „podłapali” atmosferę i świetnie nam się razem podróżowało w czasie. Wykorzystałam fakt, iż mieliśmy nieco czasu – by zaprowadzić Gości do gdaniska.

Korytarz był ciemny niczym… korytarz do gdaniska 😉 no i dokoła panowała  wieczorna nastrojowa cisza. Bo nagle jakoś wszyscy w tej kilkudziesięciometrowej ciemności zamilkli. Przyświecali sobie tylko komórkami, by nie zgubić kroku.

I nagle mniej więcej w połowie korytarza – z północnej ściany oderwała się biała kula światła…  Przepłynęła nam przed nosem – „odbiła” się od  południowej ściany  korytarza i zniknęła tam, skąd wychynęła.

Cisza stała się kwintesencją ciszy. I na moment wszyscy zamieniliśmy się  w zbiorowy słup soli.

Jako, że przecież to ja „przewodniczyłam” i nie wypadało by to przewodnik pierwszy „zszedł był” ze strachu, odwróciłam się ku Gościom żeby im wytłumaczyć…  Ale – coś mnie powstrzymało.  Zupełnie jakby mi ktoś położył palce na ustach. Udałam więc, że nic się nie stało – mając nadzieję, że kula więcej się nie pokaże. Tego wieczoru faktycznie  już sienie pokazała.

Goście byli zachwyceni – przekonani byli bowiem iż to było zaaranżowane przez Zamek. Dopiero jak im potem wytłumaczyłam, że sama byłam równie zdumiona – zaczęły się spekulacje.

Po latach tę historię opowiedziałam innemu z moich Gości na Zamku. Ów pan, niegdyś nominowany do Nagrody Nobla z fizyki, rozwiał moje spekulacje.  Wytłumaczył mi, że to był … piorun kulisty.

Ja i tak wiem swoje 😉

Kiedy to opowiedziałam Krysi – ta swoim zwyczajem zilustrowała moje przeżycie… Tyle, że bardziej do historii pasowała Jej Kaplica…

Piłka - wg Krysi Jarosławskiej

Published in: on 19 kwietnia 2010 at 16:39  6 Komentarzy  

Kafle

Kafle Krysi Jarosławskiej

Published in: on 2 kwietnia 2010 at 00:04  Dodaj komentarz  
Tags: , , , , , , , ,