Czas jakiś temu nocą oprowadzałam po Zamku jakąś Bardzo Ważną Delegację. Ludzie byli wspaniali – szybko „podłapali” atmosferę i świetnie nam się razem podróżowało w czasie. Wykorzystałam fakt, iż mieliśmy nieco czasu – by zaprowadzić Gości do gdaniska.
Korytarz był ciemny niczym… korytarz do gdaniska 😉 no i dokoła panowała wieczorna nastrojowa cisza. Bo nagle jakoś wszyscy w tej kilkudziesięciometrowej ciemności zamilkli. Przyświecali sobie tylko komórkami, by nie zgubić kroku.
I nagle mniej więcej w połowie korytarza – z północnej ściany oderwała się biała kula światła… Przepłynęła nam przed nosem – „odbiła” się od południowej ściany korytarza i zniknęła tam, skąd wychynęła.
Cisza stała się kwintesencją ciszy. I na moment wszyscy zamieniliśmy się w zbiorowy słup soli.
Jako, że przecież to ja „przewodniczyłam” i nie wypadało by to przewodnik pierwszy „zszedł był” ze strachu, odwróciłam się ku Gościom żeby im wytłumaczyć… Ale – coś mnie powstrzymało. Zupełnie jakby mi ktoś położył palce na ustach. Udałam więc, że nic się nie stało – mając nadzieję, że kula więcej się nie pokaże. Tego wieczoru faktycznie już sienie pokazała.
Goście byli zachwyceni – przekonani byli bowiem iż to było zaaranżowane przez Zamek. Dopiero jak im potem wytłumaczyłam, że sama byłam równie zdumiona – zaczęły się spekulacje.
Po latach tę historię opowiedziałam innemu z moich Gości na Zamku. Ów pan, niegdyś nominowany do Nagrody Nobla z fizyki, rozwiał moje spekulacje. Wytłumaczył mi, że to był … piorun kulisty.
Ja i tak wiem swoje 😉
Kiedy to opowiedziałam Krysi – ta swoim zwyczajem zilustrowała moje przeżycie… Tyle, że bardziej do historii pasowała Jej Kaplica…
Piorun kulisty, he he. Ja też swoje wiem i swoje przeżyłem. Ostatnio mieliśmy na zamku gościa, był tu pierwszy raz, nic nie mówiłem o „drugim” życiu tego miejsca. Na zakończenie krótkiej wizyty gość wyrzucił z siebie: „Wie Pan, niech Pan się nie śmieje ale wydaje mi się, że zamek oddycha”. Ani się nie zaśmiałem ani nie zdziwiłem. Coś w tym po prostu jest. Szczęsliwi, którzy są w stanie to poczuć. To tylko jedna taka przygoda?
Wcale nie jedna… Przygód w Zamku i z Zamkiem mam wiele:)
I wciąż wiem swoje;)
I to prawda, co nam Pan powiedział na pierwszych zajęciach: kto nie jest zauroczony i zakochany w Zamku – nie ma czego w nim szukać. A ja dodam, że nie poczuje Zamku w pełni i nie usłyszy opowieści „cegły” 🙂
Genialne 🙂 Ale powiem Ci, że wyzwalające u mnie pewną refleksję – w temacie mojego Miasta i ludzi, których w nim tropię… 😉
Ale coś jest na tym Zamku, ja też swoje wiem. 🙂 Tylko trzeba się nastroić żeby to wyczuć. Stonka nie ma na to szans – trzeba „poczuć” Zamek, żeby to zauważyć.
[…] inni wzruszają ramionami, jeszcze inni – bywa, że się przyznają do tego, że coś widzieli, słyszeli, czy odczuwali. Ja należę do tych […]
[…] inni wzruszają ramionami, jeszcze inni – bywa, że się przyznają do tego, że coś widzieli, słyszeli, czy odczuwali. Ja należę do tych, co się czasem […]