Menno Simons

Wczoraj wieczorem kurier dostarczył mi przesyłkę. To książka od Onijdesa S., którą mi obiecał podczas Wyprawy…

Tytuł: Menno Simons – Places, Portraits and Progeny (Menno Simons – miejsca, wizerunki, następcy).

Autorzy: Piet Visser, Mary S. Sprunger.

Książka została wydana w 6750 egzemplarzach w wersji angielskiej, holenderskiej i niemieckiej we współpracy holendersko-amerykańsko-kanadyjsko-niemieckiej.

Publikacja, będąca bardziej albumem bardzo starannie wydanym – składa się z trzech części.

Część pierwsza poświęcona została samemu Simonsowi, jego działalności a także miejscom związanym z jego osobą. I tu, między innymi, pod rokiem 1549 widnieje wpis o jego parotygodniowym pobycie w Gdańsku i w delcie Wisły.

Trudno jednak opisać biografię Minne czy Menno – syna Simona, bo on sam był dość powściągliwy w opisie swojego życia.

Urodził się w Witmarsum w styczniu roku 1496 w rodzinie chłopa fryzyjskiego. Wiadomo, że miał trzech braci, Petera, Tijde i Jana, który umiera młodo. Peter ginie podczas masakry w Münster.

Sam Menno zostaje księdzem, ale odstępuje od Rzymu w roku 1536. Tym samym zmuszony jest opuścić Fryzję, będącą w sferze wpływów cesarza Karola. Najprawdopodobniej chroni się w Groningen. I tam też prawdopodobnie poślubia Geertruyd, beginkę która zwróciła jego uwagę jeszcze w Witmarsum. Mają trójkę dzieci – syna Jana i dwie córki, z których tylko jedna przeżyje ojca i zamieszka w Hoorn.

Ponieważ za jego głowę przewidziana została nagroda, Menno ucieka z Niderlandów, i podróżuje po miastach hanzeatyckich nad Bałtykiem. W końcu umiera w Wüsterfelde 13 stycznia roku 1560*. Pochowany został w kuchennym ogrodzie domu, w  którym mieszkał.

* Często podaje się datę 1559, lub 1560, jako datę śmierci Menno. Rok 1559 jako datę jego śmierci ustalił Karel Vos, pierwszy oficjalny i rzetelny biograf Menno Simonsa w roku 1914.

Druga część albumu zatytułowana „Wiele twarzy Menno” – usiłuje przybliżyć  wizerunki Menno Simonsa w sztuce. Tak naprawdę pierwszy wizerunek słynnego reformatora powstał dopiero 45 lat po jego śmierci, wiec autorzy przedstawiają jego różne „twarze”.

Część trzecia traktuje o zmieniającym się przedstawieniu Mennonitów w sztuce, oraz o mennonickich lekarzach, poetach, pisarzach, księgarzach, malarzach, rzeźbiarzach, architektach, kupcach, inżynierach i matematykach. Tutaj też znajdują się reprodukcje obrazów malowanych przez i dla Mennonitów. Tu można znaleźć też portret słynnej Agnes Block, znanej jako Flora Batava (to ona, jako pierwsza w Holandii, wyhodowała ananasa)…

Oglądam i czytam ten wspaniale i niezwykle starannie wydany album i żałuję, że nie ma wydania polskiego.

Ostre Bardo

Właśnie w internecie obejrzałam Panoramę Gdańską, gdzie wspomniano o Akcji Wisła (tutaj także informacja). Wreszcie mówi się o tej tragedii, i to coraz bardziej otwarcie. I mam wrażenie, że coraz więcej prawdy jest w informacjach o tym kawałki naszej historii. Wspólnej.

Czemu o tym piszę? I czemu akurat dzisiaj?

Otóż dzisiaj jest wigilia u Grekokatolików i Prawosławnych.

A drugim powodem jest to, że nie tak dawno – bo w listopadzie – odwiedziliśmy z Dionizym Ostre Bardo (do 1945 roku: Klingenberg).

Miejsce urokliwe, położone na krańcach Polski. I chyba pod każdym względem na jej krańcach…

Prowadzi tu droga nr 512 z Bartoszyc przez Szczurkowo. A raczej – nie wjeżdżając do Szczurkowa należy skręcić w prawo… Dalej – jedzie się około 6 czy 7 kilometrów – częściowo wzdłuż granicy z Rosją.

Daruję sobie opis, jakim przeżyciem dla mnie było ujrzenie na tzw. własne oczy TEJ granicy!!

no i tak się jedzie wzdłuż granicy, mając ją po swojej lewej stronie....

... aż minie się tablicę z nazwą wsi.

Jadąc dalej – trafi się przed zadbany teren, na którym stoi piękny kościół. Obok bocianie gniazdo i dalej widok na przestrzeń…

Wieś w latach międzywojennych leżała w obrębie tzw. Trójkąta Lidzbarskiego. A właściwie na jego granicy. Jako, że Niemców tu, na terenach Prus Wschodnich nie obowiązywały ograniczenia traktatu wersalskiego mogli wznosić umocnienia. Ten interesujący kawałek historii – dla miłośników fortyfikacji czyni z tego terenu miejsce ciekawe i warte odwiedzenia.

Po wojnie wieś, już nie Klingenberg a Ostre Bardo, została najpierw wysiedlona, a w roku 1947 całkowicie zasiedlona w trakcie Akcji Wisła dopiero. Ludzi zwieziono aż spod Przemyśla. Dopiero jednak w roku 1957 zaczęto odprawiać tam pierwsze msze. Wtedy to wieś zyskała pierwszego duszpasterza w osobie o. Bazylego Oszczypko, zwolnionego z zesłania w okolicach Irkucka. Oficjalnie greckokatolicką parafię w Ostrym Bardzie ustanowił ks. prymas Stefan Wyszyński 17 października 1958 roku.

Dzisiaj msze odbywają się w pięknym kościele z XVI wieku (tym z gniazdem bocianim obok).

Obecnie jest to Cerkiew parafialna p.w. Narodzenia NMP, należąca do Dekanu Olsztyńskiego Archidiecezji Przemysko-Warszawskiej. W latach 1985-1989 wikariuszem samodzielnym w parafii Ostre Bardo był Włodzimierz R. Juszczak, dzisiaj Ksiądz Biskup, Ordynariusz Eparchii Wrocławsko – Gdańskiej (tę informację znaleźć można na stronie serwisu Diecezji Wrocławsko-Gdańskiej Cerkwi greckokatolickiej w Polsce – http://www.cerkiew.net.pl)

Nieopodal wsi przepływa rzeka Łyna. Za nic sobie mając sztuczny powojenny podział tych ziem, przekracza granicę niedaleko wsi. Można tu dopłynąć kajakiem z Lidzbarka Warmińskiego szlakiem podzielonym na 7 etapów.

Dla tych, co mają czas i lubią takie wyzwania z pewnością taka trasa pozostanie niezapomnianym przeżyciem.

A więc – trawestując popularne powiedzenie – dla każdego znajdzie się coś ciekawego…

Ale to dzisiaj, a kiedyś?

Stojąc przed cerkwią i spoglądając w stronę granicy, zastanawiałam się jak ciężkie musiało być życie ludzi tutaj tuż po osiedleniu. Tym bardziej, że Wydział III SB Komendy Wojewódzkiej MO w Olsztynie nader czynnie zajmował się nadzorem nad mniejszościami narodowymi. Skutkowało to różnymi prowokacjami a także częstym „nachodzeniem” ludzi w domach czy w miejscu pracy. Do dzisiaj przecież tu i ówdzie można przeczytać enuncjacje IPN-u o wyimaginowanych czy prawdziwych współpracownikach SB. O tym, że i tutaj nie odpuszczono (a może tym bardziej tutaj) w czasach tzw.  komuny – można się przekonać, czytając choćby liczne publikacje na ten temat.

Jako, że Ostre Bardo jest wciąż wsią przygraniczną, tu podaję link do ciekawego dokumentu „… o uproszczonym trybie przekraczania granicy państwowej przez obywateli zamieszkałych w miejscowościach przygranicznych…”. Dokument podpisano w Moskwie 14 maja 1985 r.  Warto zwrócić uwagę na nazwisko podpisującego ze strony polskiej.

Ostre Bardo jawi mi się, w pewnym sensie, jako miejsce skrzywdzone. Może na takie postrzeganie wpływ miała jesienna pogoda, a może znajomość losów tych ziem po 1945 roku…

Jak wielkie jednak poczucie krzywdy musiało tkwić w ludziach Stamtąd nagle rzuconych Tu, skoro wieś długo porozumiewała się wyłącznie językiem ukraińskim. Wspomina o tym pan Miron Sycz (Poseł na Sejm RP VI kadencji). Tutaj link do ciekawego artykułu o tym, jak żyło się w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej człowiekowi ze wsi tęskniącej za ojczyzną.

Dzisiaj Ostre Bardo wciąż jest na krańcach świata, ale świat czasem tu zagląda. Jak na przykład w roku 2006 kiedy tu wystąpił zespół „Berkut” w roku 2006.

Folk-rockowa grupa „BERKUT” powstała  w 2004 r. w stolicy Warmii i Mazur Olsztynie. Nazwa zespołu pochodzi od gatunku orła, który zamieszkuje góry Karpaty. Członkami zespołu są Polacy i Ukraińcy, których połączyła wspólna pasja tworzenia muzyki inspirowanej folkiem ukraińskim. … Berkut to aktualnie jeden z najpopularniejszych i najbardziej rozpoznawalnych zespołów z solidną pozycją ukraińskiego folk-rocka w Polsce. Ich muzyka jest łatwa w odbiorze, melodyjna, rytmiczna, doskonale nadająca się do słuchania i zabawy, rozgrzewa publiczność swoją wyjątkowością. Niepowtarzalny charakter i umiejętności muzyków gwarantują wspaniałe przeżycia, które na długo po koncercie pozostają w pamięci widzów i słuchaczy.

Ze strony zespołu: http://www.berkut.com.pl

Wrócimy do Ostrego Bardo w lecie – bo koniecznie chcę zobaczyć, czy gniazdo bocianie jest zamieszkałe.

Chcę też dowiedzieć się czegoś więcej o historii wsi do roku 1945…

P.S. Banał stary jak świat mówi, że życie plecie się znacznie ciekawiej niż jakakolwiek opowieść. I to prawda. Pośród Miłych Czytelników tego co tu piszę jest Pan TP (za cenne wskazówki raz jeszcze bardzo dziękuję i zawsze na nie czekam).

Przesłał mi LINKA, który dotyka tematu tzw. współistnienia i poczucia krzywdy…

Wciąż się o tej części polskiej historii mówi zbyt mało. Wciąż to temat tabu, umiejętnie jednak wykorzystywany tu i ówdzie. Dlatego też każda publikacja odsłaniająca złożoność jakichkolwiek relacji na terenie dzisiejszej Rzeczypospolitej wywołuje takie emocje, jak choćby merkantylna książka Grossa.