Tutek średniowiecznie

Lubię portal Medievalist.net. Od dawna śledzę ich wpisy na Facebooku, subskrybuję, a więc dostaję wiadomość o nowych wpisach. I gdzieś tam, w sieci, w jakimś odnośniku, przy sposobności – wpadł mi w oko Tutek! Przytomnie skopiowałam sobie i niniejszym wklejam 🙂

Zatem – miłego czytania. 

‘Tutivillus, the devil of hell,
He writeth har names, sothe to tell,
Ad missam garulantes.

Better wer be at home for ay
Than her to serve the Devil to pay,
Sic vana famulantes.

Thes women that sitteth the church about,
Thay beth all of the Develis rowte,
Divina impedientes…’

Henryk Reuss von Plauen i disco polo

Zamieszczam opowieść zasłyszaną czy przeczytaną – dla samej opowieści jest to nieistotne. Dość na tym, że dotyczy miejsca istniejącego i całkiem realnego. A przy tym mającego magię…

Miejsce jest do znalezienia na mapie, a najlepiej gdyby osobiście – w Prusach Górnych – czyli historycznym Oberlandzie…

To Morąg – dawny Mohrungen.

Jest tam zamek – pierwotnie gotycki – a teraz właściwie to dom mieszkalny rzadkiej brzydoty. Jego brzydota wynika z wielowiekowych przebudów, i nie do końca przemyślanych „modernizacji”.

Jednak, jeśli ktoś ma oko zdolne wyłapać gotyckie piękno – za nic będzie miał oficjalną opinię o urodzie budowli. Znajdzie tam piękno, będące echem dawnej świetności. No i przede wszystkim… cudne cegły gotyckie! Jedną taką śliczność załączam na zdjęciu, bowiem jest wyjątkowa.

cudnosci moraskie

W tym domu – a raczej dawnym zamku – straszy….

Raz, że krąży tam duch młodej Barbary Schwann. Młodej, bo z dzisiejszego punktu widzenia, właściwie dziewczynki – 14-latki, która udusiła swoje nowo narodzone dziecko. A że rzecz miała miejsce w XVIII wieku, to i kara stosowna była do ówczesnych czasów. Dość na tym, że skazano ją na przemyślne tortury, a w końcu ścięto. Jakby to nie wystarczyło, to jej głowa osadzona na pice, pokazywana była w tzw. wieży czarownic ku przestrodze. Pozostaje pochylić się nad cierpieniem dziewczyny, niewątpliwie działającej w tzw. szoku poporodowym… A także nad obyczajowością widzącą w kobiecie li tylko narzędzie do prokreacji, czy też jeszcze gorzej – diabelski pomiot. Jakże aktualne przemyślenia, zwłaszcza kiedy mówimy o pełni praw kobiet, a może – wciąż o braku ich pełni…

Ale…, aby opowieść nie stała się ponurą rozprawką filozoficzną, nie o tym duchu opowiem, a o innym – starszym i historycznie dobrze udokumentowanym.

To duch Henryka Reuss von Plauena. W latach 1469-70 był Wielkim Mistrzem Zakonu Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. W czasach zdecydowanie nie najlepszych dla tegoż… Kto wpadnie do Torunia po „gotyk na dotyk”, niech wejdzie do staromiejskiego ratusza i stanie przed obrazem Mariana Jaroczyńskiego pt. „Traktat Toruński” – by po prawej stronie obrazu, tuż obok postaci Wielkiego Mistrza, ujrzeć Henryka Reuss von Plauena – wówczas jeszcze Wielkiego Komtura. Postać ma szlachetną i wyniosłą. Jest przedstawiony jako rycerz – z pewnością nieustraszony i niepokorny.

Zupełnie inaczej go przedstawiono w broszurce z XIX wieku.

Heinrich_Reus_von_Plauen z Wikipedii

Tak wyobrażano sobie Henryka Reuss von Plauena w broszurce „Mohrungen eine Stadt in Ostpreußen” z roku 1877 (źródło: Wikipedia)

Zanim został Wielkim Mistrzem był komturem Bałgi i wójtem Natangii. Później awansował i został Wielkim Szpitalikiem, i zarazem komturem Elbląga (złośliwcy mówili, że pomogło pokrewieństwo z Wielkim Mistrzem – był bowiem siostrzeńcem Ludwiga von Erlichshausena).

W pierwszym etapie wojny 13-letniej – tuż przed słynną bitwą pod Chojnicami, rozegraną 18.09.1454 (pierwszą bitwą pod Chojnicami) – wyznaczył Bernarda Szumborskiego na dowódcę zaciężnych. Dzięki przemyślanej decyzji tę bitwę wygrali właśnie krzyżacy – zmieniając bieg pierwszej fazy długiej wojny.

Tuż po podpisaniu Pokoju Toruńskiego (II Pokoju Toruńskiego) w toruńskim Dworze Artusa, został komturem Pasłęka, zaś po śmierci wuja w roku 1467 objął namiestnictwo.

W panującej sytuacji politycznej – wycofał się do Morąga, który teraz znajdował się na terenie tzw. Prus Zakonnych, aby poczekać na rozwój wypadków, a przede wszystkim, by przeciągnąć w czasie zwołanie Kapituły Wyboru Wielkiego Mistrza…

Król jednak naciskał na konkretne decyzje… Był wtedy znaczącą siłą, z którą należało się liczyć… W końcu kapituła została zwołana w roku 1469. No i zgodnie z oczekiwaniami Henryk został wielkim mistrzem. A jako taki – musiał – postanowieniami Traktatu Toruńskiego złożyć hołd królowi. Wyraźnie do tego zobowiązywał punkt VI traktatu pokojowego, podpisanego przez jego wuja…

„Winniśmy zaś my, Ludwik, mistrz wspomniany, i każdy następca nasz, podniesiony do godności w. mistrza oraz mający być do niej podniesiony, po sześciu miesiącach od dnia podniesienia do godności w. mistrza przedstawić się osobiście wspomnianemu najjaśniejszemu panu Kazimierzowi królowi i następcom jego, królom polskim, i tam za nas, komturów i ziemie pruskie jemu i następcom jego, królom, i Królestwu Polskiemu złożyć przysięgę należnej wierności oraz zachowania obecnego pokoju oraz że nigdy nie będziemy zabiegali o absolucję lub o zwolnienie od przysięgi ani jako o rzecz już uzyskaną, która ma być uzyskana.”

Zaraz też po wyborze na W. Mistrza – co stało się 17 października 1469 – wyruszył Henryk w drogę do Piotrkowa (dzisiaj zwanego Trybunalskim) aby zadość uczynić owemu VI punktowi traktatowemu. Już 1 grudnia tego roku – złożył hołd królowi. W drodze powrotnej został rażony apopleksją, jak mówiono – ze złości czy raczej może z upokorzenia całą sytuacją. Zmarł w Morągu na początku następnego roku, zaś pochowano go w Królewcu.

Tyle fakty.

Wiemy, że Henryk miał charakter i był nie w ciemię bity – bowiem już za czasów swego wuja grał tzw. pierwsze skrzypce w zakonie.

Wiemy też, że kochał piękno.

Kiedy się stanie na dawnym dziedzińcu zamku morąskiego zwłaszcza podczas zachodu słońca – nietrudno się z tym zgodzić.

A wracając do Morąga, von Plauen ponoć ten zamek szczególnie sobie upodobał. Dbał więc o niego, upiększał, jako że lubił otaczać się pięknem i pięknymi przedmiotami. Ponoć nawet grajków trzymał i po zamku niosła się muzyka…

No i po wiekach wielu…, kiedy nastała moda na własne zamku (co niekoniecznie zamkom wychodziło i wychodzi na zdrowie), różnego autoramentu postaci zaczęły kupować pałace i zamki – dorabiając sobie potem tak herby, jak i parantele….

Między innymi w morąskim zamku osiadła osoba nadzwyczaj wredna…. – tak twierdzą, ci, którzy ją znali. Nie tylko że niewiele wiedziała o specyfice murów gotyckich, ale też niewiele robiła sobie z historii miejsca, za nic mając jego urok.

W opowieściach o losie zamku w tym czasie pojawiają się informacje, iż flejtuch z osoby był. A już wieszając pranie wszelakie, zwłaszcza niepiękne niewymowne, tu i ówdzie wprost upokarzała historię i tradycję tego urokliwego miejsca.

Mówiono jej, że duch Mistrza cierpiał. Cierpiał bezgłośnie i niewidzialnie… Wzruszała tylko ramionami, i ponoć odmawiała nawet wiary w ducha.

Ale wszystko jest do czasu!!!

Otóż owa persona, mieszkająca na zamku, pewnego dnia odpaliła muzykę… Disco polo! Na całą moc głośników. Charakterystyczne „YMPS YMPS UMCA UMCA” niosło po okolicy, podrywając do lotu wszystkie okoliczne ptaki.

Tego już biedny Plauen nie wytrzymał! Przecież on za życia był koneserem sztuki!!!!

Któregoś wieczoru nagle pies – raczej do łagodnych nie należący i pilnujący na co dzień zamku – podkuliwszy ogon i piszcząc żałośnie wtłoczył się pod kanapę, świeca stojąca na stoliku przewróciła się i zaczęła się toczyć pod górę (tak podają opowieści)…

Na dodatek rozległ się na cały zamek gromki ryk, zagłuszający koszmarną muzykę „WOOOOOON!!!!!!!!!!!”.

Persona muzykę wyłączyła i na nocleg opuściła zamek. Po jakimś czasie – zamek sprzedała. Wciąż jednak wersja wydarzeń według persony była taka, że nie wiadomo, o co temu duchowi chodziło; na pewno chciał nawiązać znajomość… – „może chciał się przedstawić”?

Teraz tam mieszkają ludzie znający historię, ceniący piękno, jak i niegdysiejszy mieszkaniec… Właściciel ponoć puszcza muzykę renesansową… i ponoć czasem muzyka się sama włącza.

Zamek pełen jest duchów, i z czasem powstają o nich całkiem nowe opowieści. A to, że raz kogoś duch ze schodów zepchnął, kiedy indziej na korytarzu wionęło zimnem przejmującym, jakby przechodził ktoś prosto z mrozu, a rzecz miała się w lecie… Stosowną nawet tablicę „Uwaga Duchy” postawiono przed bramą…

Uwaga na duchy

Nic to jednak nad widoki przecudne – zwłaszcza o zachodzie słońca, i nad ptasie śpiewy.

Wszyscy są mile widziani, pod warunkiem, iż słuchają miłej muzyki, disco polo jest zabronione…. i że owi wszyscy zachowują się przyzwoicie…

Linki:

http://www.morag.pl/
http://www.castlesofpoland.com/prusy/morag_duch_zamku.htm
http://www.castlesofpoland.com/prusy/morag_zdjecie005.htm
http://www.ruinyizamki.pl/warminsko-mazurskie/morag.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Henryk_VI_Reuss_von_Plauen