Wyruszyć trzeba bardzo wcześnie rano, kiedy jest jeszcze ciemno. Najlepiej być na miejscu, czyli na kamiennej grobli, już około godziny 4:00 / 5:00. Wtedy to zaczyna się jedyny w swoim rodzaju teatr natury. Ażeby w nim uczestniczyć, trzeba usiąść spokojnie, dobrze okryć się kocem, pamiętając, że to już jesień. I na dodatek blisko wody. Siadając należy pamiętać, by patrzeć ku wschodowi, czyli ku toni jeziora. No i teraz wystarczy tylko czekać.
Najpierw pojawi się na niebie, tuż nad horyzontem delikatny różowy kolor, za wydmą, gdzieś tam nad morzem, a raczej nad Zatoką. Ten róż za chwilkę dostanie troszeczkę błękitu i żółci i nagle zrobi się niesamowicie zimno.
To ta chwila przed porannym wybuchem dnia, kiedy jest najzimniej i najciszej, bo milknie noc a dzień jeszcze się nie zbudził. Kiedy błękitny róż zblednie nieco, zaczyna się koncert.
Żaby.
Tysiące żab w gęstych trzcinowiskach i na łąkach rezerwatu.
Dźwięk, przetaczający się rechoczącą falą od lasu wydmowego na południu rezerwatu, poprzez bagna, ku trzcinom na jeziorze. Wszystko to trwa niecałe 5 minut może, po czym zapada cisza. Cisza tak niesamowita, że w uszach aż dzwoni. Niedługo jednak tej ciszy, bo oto w trzcinach zarastających jezioro Ptasi Raj zaczyna się znowu coś dziać. Jakaś kaczucha oznajmia głośnym kwakaniem, że oto właśnie się obudziła. Po niej następne, i jeszcze następne. Odzywają się też inne ptaki, które tutaj nocowały. Całe to pierzaste towarzystwo opuszcza trzciny, wypływając na otwartą toń jeziora.
Robi się coraz jaśniej i wyraźnie już widać poszczególne osobniki. Są tam tłumy pierzastych kuperków różnej wielkości. Czasem na jeziorze nocują tysiące ptaków. Stado gęsi potrafi liczyć około 5 tys. ptaków.
A potem nagle wszystkie ptaki zgodnie unoszą się w powietrze, w pośpiechu na całodzienne żerowisko. I wtedy można przeżyć niezapomnianą chwilę. Wystarcza potem na opowieści na całą zimę. Po kolei, każde stado zatacza koło nad jeziorem, potem nad całym rezerwatem i odlatuje w stronę Wysoczyzny Gdańskiej. Tę poranną wędrówkę na żerowisko zaczynają gęsi. Ich głośny krzyk przyprawia o dreszcze. No i zawsze znajdzie się jakaś spóźniona, która zgubi swoje miejsce w szyku. Zrywa się do lotu w popłochu, i goni stado gęgając i robiąc wiele zamieszania, w poszukiwaniu tego swojego zgubionego miejsca. Każdej jesieni zdarzają się takie same sytuacje.
Kaczuchy kwakaniem nawołują członków swojego stada, łabędzie odlatują na plaże Trójmiasta i do Parku Oliwskiego, wszak tam wielu turystów, i każdy ma chleb dla żebrzącego łabędzia.
Kormorany lecą nad zatokę, tam jest ich żerowisko. Ku utrapieniu rybaków. Mewy krążą nad ujściem Wisły, i wypatrują powracające po nocnym połowie kutry rybackie.
Kolejny dzień przed wielkim odlotem właśnie się rozpoczął.
Dla obserwatorów zaś – skończył się najpiękniejszy spektakl przyrody. Kiedy wraca się groblą ku tzw. cywilizacji i codziennym obowiązkom, można spotkać ropuchę, czy jaszczurkę. Często można napotkać dziki, poszukujące śniadanka.
Taka wizyta w jesiennym Ptasim Raju to prawdziwa uczta dla ducha i oczu. Wiosenna wędrówka nie jest tak kolorowa i widowiskowa, bo wiosną ptactwo spieszy się do swoich miejsc lęgowych, do domu. I te przeloty nie są też tak masowe. Poza tym wiosenne przeloty mają nieco inna trasę. Ptasi Raj więc – to głównie jesień. I raj nie tylko dla ptaków, ale także dla obserwatorów.