Tutaj – w tej sekcji jest miejsce na komiksy Aidy. Pomyślałam, że szkoda, by leżały w „szufladzie”. Owszem – widziały tzw. światło dzienne, bo parę z nich Aida wstawiła na jednym z zaprzyjaźnionych for. Ale – zniknęły w przepastnych podrozdziałach. Normalne…
Parę z owych komiksów dostałam w prezencie od Twórczyni – i zostały stworzone niejako na moją cześć. Z tego też względu chcę, by były widoczne.
A bezstronnie – pomijając moją sympatię do Aidy – one są naprawdę dobre, a Aida jest zdolna.
Howgh
* * * *
Czas na parę słów wstępu – ni z gruszki ni z pietruszki 🙂
Najpierw poległam na bigwantach zbrojnikowych.
Ale od pieca:
Otóż czas jakiś temu podjęłyśmy z się z A.S. tłumaczenia strony dla zaprzyjaźnionych Rycerzy. Czas naglił – Rocznica Wiadoma tuż-tuż – a dofinansowania niet’. Jako, że Rycerze są „nasi” od lat – to przecież nielojalne byłoby nie ruszyć palcem.
I tak zaczęła się moja przygoda z … bigwantami.
Po prostu trafiłam na wzmiankę w tekście i zaniemogłam. Nie pomogły dywagacje ani nawet zdjęcia znanych części zbroi. NIC. Bigwanty mnie zabiły i już. Zadzwoniłam do A.S. by zapytać, czy nie wie, ale ona też poległa… na Złotej Ordzie Tatarskiej. A poza tym – zapytała czy jej przypadkiem tymi bigwantami nie chcę obrazić…
Zapisałam się więc na wszystkie możliwe anglojęzyczne fora o zbrojach i uzbrojeniu średniowiecznym. Bo jak ja miałam to tłumaczyć, skoro ja po polsku nie wiedziałam, co to jest.
Aż w końcu odpisał mi jakiś forumowicz, a w tzw. międzyczasie Krzyś Górecki przysłał mi nawet zdjęcie. I już wiem. 🙂
Przetłumaczyłam więc i regulaminy i część dla dowódców, nawet katalog rzemieślników. I nawet wstawiłam opis na gg, że Grunwald forever 🙂
Po czym – radośnie posłałam Krzyśkowi całość, łącznie z A.S.-ową częścią. I odtrąbiłam zwycięstwo.
Przedwcześnie 😉
Wkrótce otrzymałam maila z łatwizną – ciuchy… Mało to razy tłumaczyłam – na różnych spotkaniach czy podczas oprowadzania – części garderoby średniowiecznej? Pestka 🙂 i to przyjemna pestka.
Otóż nie pestka. Już w średniowieczu zadbano, żebym miała nad czym rwać włosy z głowy i żebym przypadkiem nie narzekała na nudę. Otóż często nazywano tę samą część garderoby inaczej – w różnych krajach. Kopiowano wzory, dodawano swoje inwencje, tworząc w ten sposób całkiem nowy element. Czasem go w ogóle nie nazywano. A czasem i owszem – jak na przykład … element zwany gacnikiem.
Zrozpaczona zawiesiłam na gg opis mniej więcej brzmiący tak:
„nie ma mnie – siedzę w rajtuzach, dubletach, gacniku i braies – jakkolwiek to brzmi :)”
Aida dodała do tego… nisko latające Plaueny 🙂
Podziałało to na mnie odstresowująco. Nie powiem – tłumaczenie ruszyło z kopyta. Myślę, że jutro powinnam skończyć.
A przy sposobności mnóstwo się nauczyłam. Poczytałam na forach krawiectwa odtwórczego co nieco i … tak jak w przypadku zbroi – jestem wdzięczna K.G. za postawienie mnie pod ścianą. 😉
Bigwantów i tak długo nic nie pobije.
Ale nisko latające Plaueny zostaną w słowniku, tak jak inne hasło:
„a Fleming leży”… czy „Klęczeli na rzadko”… czy hasło „Klęczeli krzyżem”
Ale to już zupełnie inna, warmińska, historia 🙂