Mennonicka Saga – po raz kolejny

Po raz kolejny dane mi było podróżować z Mennonitami. Któryż to już raz w ciągu tych 10 lat 🙂

Za każdym razem jest inaczej, bo też za każdym razem są to inni ludzie. Z innymi emocjami, oczekiwaniami, radościami i nadziejami. Większość pochodzi „stąd”, a więc to tutaj spędzamy najwięcej czasu.

Tutaj – znaczy od Warszawy aż po Żuławy.

Niesłychanie wzruszające są momenty, kiedy ktoś znajduje dom swojego dzieciństwa – zachowany mimo powojennego (a często i współczesnego) bezmyślnego szału niszczenia wszystkiego, co „niesłowiańskie” na tych ziemiach. Ciekawe bywają też spotkania na styku religii, czy kultur. Dzisiaj na szczęście nieco inaczej, spokojniej przebiegają takie wycieczki.  Rzadko już bowiem zdarza się ktoś tak zapiekły w swojej bezmyślności jak pewna kobieta w Nowym Wymyślu, której przeszkadzało nawet to, że jedna z pań z mojej grupy robiła zdjęcia kwiatów w ogrodzie… Hm, nie jestem skłonna do tolerancji w takich przypadkach, bo zawsze przypomina mi się pewien zalany w tradycyjnego wiejskiego trupa osobnik w P. Wypadł z domu, wymachując siekierą na mój widok i wrzeszcząc „pany tu tera nie mieszkajo, tera jo tu mieszkom”. Przypominam sobie też moją reakcję i cieszę się, że pani z mojej grupy nie miała mojego temperamentu. 😀

Jak podczas każdej z wycieczek, tak i teraz tradycyjnie musiałam tłumaczyć głupotę i bezmyślną zapiekłość w dewastacji grobów. Trwa to niestety wciąż w wielu miejscach. Jakby nikt nie czytał, nie oglądał telewizji ani tym bardziej nie uczestniczył w coniedzielnych mszach. Na szczęście jednak wiele miejsc, ba! coraz więcej – jest ogarnianych opieką i to lokalnych Wielebnych, lub społeczności. To daje nadzieję, że może coś się zmieni. Tak jak zmieniło się ponoć (jeszcze w tym roku nie byłam!) na cmentarzu w Różewie. Już nie pamiętam, kto mi opowiadał, że był kompletnie zaskoczony ładem panującym tam, a także wykoszonymi chaszczami. Widać cuda jednak się zdarzają.

Moja trasa mennonicka tym razem zaowocowała też nawiązaniem współpracy z jedną z parafii, gdzie Wielebny zbiera okruchy przeszłości, próbując je ocalić od zapomnienia. Ja mam w tym pomóc językowo. Mały wkład w oswajanie historii, w którym to oswajaniu i tak od lat uczestniczę. Z przyjemnością na dodatek. Bo za każdym razem czerpię z tego radość i swego rodzaju uspokojenie. A nadto pewność przyjaźni dozgonnych. I szczerych.

The URI to TrackBack this entry is: https://czaykowska.com/2012/10/02/mennonicka-saga-po-raz-kolejny/trackback/

RSS feed for comments on this post.

One CommentDodaj komentarz

  1. Jest lepiej, ale mi to się niemal na co drugiej takiej „heimatowej wycieczce” po poniemieckich siedliskach zdarza spotkać kogoś kto stanowczo nie życzy sobie fotografowania JEGO domu.
    Nie wiem, może mają coś na sumieniu ci ludzie…


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: