Wieczór był już taki naprawdę wieczorny, i obaj moi Synowie właśnie wyszli od nas, by się definitywnie pożegnać przed domem, kiedy zadzwonił telefon. To Wojciech – nakazywał mi podejście do okna.
Podeszłam i … noooooooooooooooooooooo – wciąż jest we mnie ten cudowny puchaty spokój i wzrok głęboki pośród nocy wokoło jodełki przydomowej.
Oczywiście, natychmiast zamieściłam zdjęcie na FB… Odzew Krysi był natychmiastowy 🙂 czemu mnie to nie dziwi, swoją drogą?? Kryśka – dziękuję Zdolniacho!!!
Rzecz w tym, że obie wiemy KTO to był, tak naprawdę… Już raz przecież wpadł z życzeniami, egzaminy (każde kolejne) też zdałam dzięki Niemu. 🙂