Jak na święto przystało – mieliśmy Gościa. Wieczorem – bo to był Gość Wieczorny. Nie mogliśmy się napatrzeć – staliśmy na ulicy i robiliśmy zdjęcia zauroczeni.
… Zdumiałam się, że Dziecko Starsze dzwoni do mnie, chociaż dopiero wyszło od nas. Kiedy odezwał mi się w słuchawce cichym głosem nakazując, bym zobaczyła co siedzi na balkonie, w pierwszym momencie się przestraszyłam. Przypomniała mi się małpa na Point Road…
Zgasiłam światło w pokoju i ostrożnie odsłoniłam okno.
Zobaczyłam! Porwałam aparat i resztę Rodziny – ze statywem 😉
Pośród nerwowych szeptów wylegliśmy na ulicę. Rozstawiliśmy statyw i przez paręnaście minut mogliśmy cieszyć oczy niecodziennym (niewieczornym) widokiem Gościa…
Niektóre zdjęcia są rozmazane, bo Gość zmieniał od czasu do czasu pozycję 🙂