Rzemiennym dyszlem – kawałek Chełmna z czekoladą i Torunia z pierogami…

Wolne…

To słowo nauczyłam się smakować niczym najlepszą delicję. Tym bardziej, że jak mi się coś zdaje, mój sezon skończy się dopiero w styczniu.

No więc… wolne mieliśmy akurat w tym samym dniu i w niemal tym samym składzie. Ruszyliśmy rano. To znaczy – dobrze po 9:00 zdecydowaliśmy się ruszyć. Celem był Toruń, a po drodze Chełmno. Niestety – jako, że dni są bardzo krótkie (dzięki idiotycznej zmianie czasu na zimowy, która nic nie daje, poza właśnie wcześniejszym zmrokiem), a na dodatek – że zrezygnowaliśmy z jazdy autostradą – w Chełmnie weszliśmy tylko do Fary. Argumentem był brak czasu po drodze do Torunia. Bo przecież to Toruń był naszym celem…

Ale, to wcale nie znaczy, że odmówiliśmy sobie ciastka czekoladowego i szarlotki w Vanilla Cafe (mieszczącą się nad kwiaciarnią Jarzębina). Na to nam jakoś nie zabrakło czasu. 😉  Ale też Chełmno to miejsce na cały dzień. No bo jak tu spokojnie przejść obok detali na budynkach, które – choć wciąż czekają na lepsze czasy – mają swój urok. Jak tu nie „zapaść” się w kojącą ciszę kościołów, czy nie przespacerować się ulicami, wciąż tęskniącymi do starych dobrych czasów rentiersko-urzędniczych plotek u progu domów. Toteż, do Chełmna wrócimy wiosną, kiedy to nie będzie wiatru wciskającego się przejmującym zimnem pod kurtkę, i mżawki skutecznie zniechęcającej do aktywności fotograficznej.

Tak więc – obiecując sobie dłuższą wiosenną wizytę, ruszyliśmy do Torunia.

A tam… No cóż, jak zwykle – nieśpiesznie, i właściwie bez celu. No bo tak trudno zdecydować się na czym zawiesić oko najpierw. Czy na Krzywej Wieży, czy na Świętych Janach, a może na Jakubie, skąpanym w purpurowym zachodzie słońca, czy też może raczej na Ratuszu. Jak zwykle – skończyło się na Mariackim. No i na spacerze w zapadającym zmroku. Jako, że Toruń to także doskonałe pierogi, nie obeszło się bez wizyty w Leniwej przy Ślusarskiej. Niezmiennie pyszne. Tym razem rzuciliśmy się na te z fetą i szpinakiem i na mięso ze szpinakiem. No i mniam!

Tak z rękę na sercu mogę powiedzieć, że ta włóczęga była absolutnie bez celu i jakiegokolwiek programu. Ot, tak. Po prostu, dla samego bycia tam. A dlatego, że w Toruniu bywamy często i nie musimy czegoś konkretnego dotknąć, zobaczyć, zachwycić się czymś, by wiedzieć, że oto jesteśmy w Miejscu Wyjątkowym.

Upolowałam parę widoczków zacnych tak w Chełmnie, jak i w Toruniu.

Niestety OCZYWIŚCIE zapomniałam statywu. Przepraszam za niektóre rozmazane fotki…

🙂

The URI to TrackBack this entry is: https://czaykowska.com/2013/11/10/rzemiennym-dyszlem-kawalek-chelmna-z-czekolada-i-torunia-z-pierogami/trackback/

RSS feed for comments on this post.

2 KomentarzeDodaj komentarz

  1. Jak dobrze, że zajrzałaś do Chełmna – szczerze to i tygodnia mało, by je zwiedzić – tak smakując i rozkoszując się niezapomnianymi klimatami dni minionych. 🙂

    • ano, mało i tygodnia… Niedawno jechałam do Chełmna z moimi gośćmi. I tez tylko na chwilę, bo moja turystka urodziła się w Chełmnie i chciała zobaczyć, po drodze do Warszawy skąd nazajutrz lecieli do domu. No i zamiast na chwilkę, zrobił nam się prawie cały dzień 😉 lubię Chełmno, bardzo lubię…


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: