Na śmierć zapomniałam!!!
Przecież jechałam niedawno przez Św. Lipkę! Wtedy to po długiej restauracji, i po zdjęciu wreszcie rusztowań, świątynia ukazała się w nowej szacie kolorystycznej. Taki kolor ponoć wyłonił się restauratorom spod warstw przemalowań, i konserwatorzy orzekli, iż taka musiała być „oryginalna” barwa elewacji świątyni. Niektórych ów kolor szokuje, i przyrównywany jest do kolorytu bielizny… Ale pragnę przypomnieć, że to czasy tzw. szarości powojennej – skutecznie zabiły w ludziach poczucie i wyczucie kolorów. Tzw. dawne czasy były kolorowe. To powojenna Polska zapadła w szarość i burość.
Acha, z tego, co wiem, to restauracja wcale się jeszcze w świętolipskiej świątyni nie skończyła.
I aż serce boli na myśl, że w tzw. międzyczasie moje ukochane Krosno koło Ornety może zniszczeć całkiem…
Ech…
Załączam tu zdjęcia Św. Lipki w nowym makijażu 🙂
Skomentuj