… I przeczytałam powieść

Nie lubię powieści, nie znoszę ckliwych babskich romansów i tej całej pseudo-psychologii rozlanej na kartkach papieru. Nie czytuję tych bzdetów, bo mi szkoda na to czasu 😉

Toteż, gdy dostałam od Izy mailem tekst jej opowieści, zmartwiłam się. Musiałam to przecież przeczytać, żeby móc cokolwiek powiedzieć na nowostawskim spotkaniu promocyjnym Jej książki. Tej właśnie… No i Autorka przecież oczekiwała ode mnie jakiejś opinii… Na dodatek – ja Izę bardzo lubię. Więc ze zgrozą już zaczęłam obmyślać jakąś dyplomatyczną recenzję, by Jej nie zrobić przykrości, a przy sposobności ocalić głowę i godność osobistą.

Otworzyłam tekstowy załącznik maila. Ukazał się tytuł: „Zupa z pokrzyw, duch i tajemnica„.

No pięknie. Ciekawe, czego będzie więcej – pomyślałam – ducha, tajemnicy, czy mimo wszystko pokrzyw wokoło 😉 Ale na początek – poczłapałam do kuchni, przygotowałam sobie wielki kubas kawy i… Zabrałam się za lekturę.

Kiedy w końcu zamknęłam ekran – poczułam łzy pod powiekami. Nie mam mokrych oczu i nie wzruszam się podczas czytania. No, ale tak na marginesie, trudno o wzruszenia podczas lektury organizacji życia na zamku krzyżackim, czy nad zastosowaniem cegły w gotyckiej architekturze Pomorza. Jedyne prawdziwe wzruszenia dopadają mnie kiedy dotykam cegłę znalezioną gdzieś w gruzach, czy też kiedy „przyjdzie” do mnie pocztą….

 A więc:

Książka Izy jest czysta, przepełniona miłością spokojną, mocną. Jest dobra. I w tym ostatnim słowie jest wszystko, co można zawrzeć w charakterystyce. Bo jak inaczej opisać towarzyszące lekturze uczucie spokoju, pogody ducha, i nagłego niezauważenia brzydoty własnej dzielnicy za oknem… No i do tego – uczucie niemalże namacalnej tęsknoty za Żuławami, za zapachem kwitnącego rzepaku, a nawet za zapachem rozrzuconego nawozu po polach 😉

Nie piszę o ludziach? Nie, bo książka Izy jest przede wszystkim o Żuławach. Losy ludzkie i Żuławy – wszystko razem w książce jest niepostrzeżenie splecione. Splecione dobrym i silnym uczuciem. Czy to Wtedy, czy Dzisiaj, to uczucie daje siłę. I to jest ta najbardziej obecna miłość. Nie ta ludzka, która przecież stanowi kanwę całej historii. To właśnie Żuławy.

I pomyśleć, że… Nie byłoby w Kleciu Zosi, narratorki powieści, gdyby nie… nie, nic z tego – żadnej fabuły, żadnego streszczenia. To trzeba przeczytać samemu 😉

Zapraszam więc do lektury !

To znakomita „odskocznia” od często idiotycznej i brzydkiej rzeczywistości.

Published in: on 3 marca 2015 at 13:45  5 Komentarzy  

The URI to TrackBack this entry is: https://czaykowska.com/2015/03/03/i-przeczytalam-powiesc/trackback/

RSS feed for comments on this post.

5 KomentarzyDodaj komentarz

  1. Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła do przeczytania tej książki, ale czy można wiedzieć jak ją zdobyć?

    • hm, chyba najszybciej będzie skontaktować się z autorką, na Facebooku, Iza Skibicka-Chojnacka. Będzie spotkanie autorskie na Wyspie Sobieszewskiej 23.04, o godzinie 18:00 i myślę, że tam będzie można kupić książkę 🙂

      • Dziękuję. Chyba jednak wybiorę Facebook. Jakby na to nie spojrzeć z Puszczykowa (k/Poznania) na Wyspę Sobieszewska chwilkę się jedzie 🙂

      • no, to zdecydowanie pozostaje Facebook 🙂

  2. http://allegro.pl/zupa-z-pokrzyw-duch-i-tajemnica-i-chojnacka-i5123192504.html – jedna z dwóch możliwości zakupienia książki (prosto od wydawcy) 🙂


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: