Jako, że od szkolenia gotyckiego w Warszawie minęło nieco czasu, moja noga po wypadku w muzeum goi się, więc od jakiegoś czasu zaczęło nas znowu nosić… Nas – czyli Gdańsko-Gdyński Desant. Po różnych bliższych szkoleniach, które jakoś mi się udało zorganizować (jak to rewelacyjne w Zespole Przedbramia), zatęskniliśmy za… Kwidzynem.
Miasto lubię, i kiedyś naprawdę często tam jeździłam przy różnych okazjach. A to z grupami, a to po prostu tak, dla siebie – na wagary. Od jakiegoś czasu jednak żadna z grup nie ma Kwidzyna w planach. Ale też niestety ostatnio nieczęsto jeżdżę z polskimi grupami, a zagraniczne w ogóle nie mają tego w programach.
A jako, że wiedza nie powtarzana – zanika, postanowiliśmy ją odświeżyć. No i pojechaliśmy… Oczywiście przez nowy most na Wiśle. Długo oczekiwany, a oprotestowywany latami przez pseudo „zielonych” – wreszcie powstał. Bodaj najgłupszym argumentem przeciw powstaniu mostu był ten, iż minogi pozabijają się o pylony mostu. Pozostaje pogratulować wiedzy i „rozsądku” owym biologom (?). Na szczęście mądrzy ludzie jeszcze u nas całkowicie nie wyginęli, toteż most jest! I cieszy, a nadto znacznie skraca drogę, łącząc obie strony rzeki. I na dodatek jest piękny. Jechało nam się świetnie, widoki przednie, i gdyby tylko słońce zechciało było wyjrzeć choć na chwilkę, to zdjęcia wyszłyby naprawdę ładne. Zajechaliśmy nawet do Marezy, a potem do Korzeniewa, tutaj smętnie rozważając nad losem miejsc zaniedbanych i wciąż niechcianych 😦 a także nad wszechobecną niegospodarnością…
I mimo szaroburego dnia – zdjęcia i tak porobiłam, jak zwykle seriami i w sumie wyszło tego ponad 1000. Po skasowaniu nieostrych, zostało około 700.
A więc miłego oglądania TUTAJ i TUTAJ – bo weszliśmy zobaczyć więźbę dachową,(nawet my z Ewą z naszym lękiem wysokości) jako, że przecież nieczęsto ma się taką okazję :). Warto też POSŁUCHAĆ brzmienia katedralnego… i zaglądnąć także TUTAJ – bo Mareza i Korzeniewo są może i nie po drodze, ale warte zobaczenia.
Skomentuj