Z weną to jest trochę tak, jak z marzeniami sennymi, wszyscy znają, ale nikt nie widział naprawdę… Ale umęczona wczorajszym wyjątkowo jałowym i niskich lotów spotkaniem, dla odstresowania, siadłam do opracowania dalszego ciągu serialu pt. Żuławy Steblewskie…
Otóż czas teraz na Osice.
TUTAJ zdjęcia
Osice to mała wieś. Mieszkają tam 343 osoby (wg Urzędu Gminy Suchy Dąb). Oczywiście, jak każda z wsi żuławskich, i ta ma długa historię. Można z zamkniętymi oczami cytować: najpierw w rękach synów niejakiego Unisława (podkomorzego gdańskiego – patrz TU) – to początek wieku XIV (kiedyś, parę lat temu tropiłam owego Unisława, ale niewiele jest o nim informacji). Potem wieś została sprzedana Zakonowi Krzyżackiemu (podobnie jak Wiślina, czy Mokry Dwór i wiele innych w sąsiedztwie Gdańska). Następnie – wieś pozostała w państwie zakonnym do czasów podpisania Pokoju Toruńskiego II (TUTAJ tekst traktatu zamieszczony na stronie Domu Warmińskiego). Następnie – typowa historia dla lewobrzeżnej części Żuław… Aż po rok 1945, kiedy i tu nastąpiła „wymiana ludności”, jak się to enigmatycznie opisuje…
Poniżej żywcem wklejam to, co znaleźć można w tzw. sieci – a konkretnie na stronie Gminy Suchy Dąb:
W 1308 roku Władysław Łokietek nadaje synom Unisława to jest Jakubowi kasztelanowi tczewskiemu i Janowi podkomorzemu tczewskiemu dziewięć wsi w tym Osycze. W 1310 nabywa od nich tę wieś Zakon Krzyżacki, w 1552 król Zygmunt odnowił zaginiony przywilej dla wsi. Według niego obejmował 41,5 włók, za które po 2 grzywny bez 4 skojców rocznego czynszu płacić będą i cokolwiek pieprzu. Kilka dni mają również „czynić tłokę”.
W XVI wieku protestanci przejęli tutejszy kościół katolicki. Pierwszy pastor przybył w 1573 roku. Z początku była tu tylko filia, która należała do kościoła w Steblewie. Parafia powstaje w roku 1560. Początkowo kościół był wąski, dopiero w 1767 roku wysunięto północną ścianę dalej i wybudowano wieżę z pruskim murem. Najstarsze części murów pochodzą z XV wieku. Z zabytków sztuki warto wymienić mosiężny pająk o 12 ramionach.
Zabytki:
W centrum miejscowości znajduje się kościół filialny p.w. św. Antoniego Padewskiego, którego początki sięgają XIV wieku. Pierwszy kościół zbudowany w XIV wieku w konstrukcji szkieletowej, na planie prostokąta, przykryty drewnianym stropem. W końcu wieku XIV lub na początku wieku XV wymiana ścian szkieletowych na murowane. Do dzisiejszych czasów przetrwało w niezmienionym stanie wyposażenie kościoła z XVI – XVIII wieku. Wieża kościelna zbudowana w 1767 roku jest konstrukcji szkieletowej wypełnionej cegłą pokrytą tynkiem. Godny uwagi jest barokowy chór muzyczny z prospektem organowym oraz oryginalne stalle żuławskich sąsiadów. Dawna plebania zbudowana w drugiej połowie XVIII wieku. Na terenie miejscowości znajdują się dwa domy podcieniowe, jeden z nich zbudowany został w 1770 roku natomiast drugi pochodzi z 1844 roku. Budynki te zachowały wiele oryginalnych detali architektonicznych świadczących o ich dawnej świetności.
Ale to tylko suche dane, a gdzie ludzie? No cóż, tamci ludzie odeszli, przyszli nowi. I teraz oni tworzą miejsce, klimat (?), historię. Jedną z takich osób jest pani, która uczynnie otwiera drzwi domu nieopodal kościoła, kiedy podchodzimy do progu. Widziała nas zza firanki. Pewnie chcemy wejść do kościoła. Nie ma sprawy, zaraz nam otworzy. Wchodzimy do wnętrza. I dosłownie rozbiegamy się – ujęcia same się pchają w obiektyw.
Kiedy i ja rozpoczęłam polowanie z aparatem w dłoni – przypomniała mi się chrzcielnica z Giemlic… to przecież osicka chrzcielnica. Na pokrywie brakuje grupy Chrztu w Jordanie (jak dowiedziałam się z lektury kapitalnej książki nieodżałowanej Katarzyny Cieślak „Między Rzymem, Wittenbergą a Genewą”).
Pani z kluczem opowiada o pierwszych latach osadnictwa powojennego, o tym, jak dobrze działała wtedy stara kanalizacja, i wspomina o korytarzach pod ziemią prowadzących z kościoła do dwóch domów w pobliżu… Słuchamy z niedowierzaniem, korytarze podziemne na tym terenie? Podmokłym i nie przyjaznym głębokim podkopom? Chyba muszę wrócić, żeby posłuchać spokojnie… Zadać pytania, zapisać… porobić więcej zdjęć. 😉
Ale Osice to nie tylko kościół i plan ulicowo-placowy. To także (prócz domu z zabudowanym podcieniem po południowo-zachodniej stronie kościoła) nowy dom podcieniowy. Wstąpiliśmy do gościnnych Właścicieli owego novum. Nie ma zdjęć wnętrz – bo nie zapytałam, czy mogę je upublicznić. Ale niech wystarczy moje zapewnienie, że osoba Gospodarza i Jego Rodziny daje ciepło nowym murom. I tym też ciepłem emanuje cały budynek. Detali w nim mnóstwo, stanowiąc kompilację stylów żuławskich. Cieszy, że Gospodarz, mając fundusze, nie poszedł w „pudełko” z pustaków, a zbudował dom podcieniowy. Słyszałam od dawna różne opinie o tej budowie. Teraz pozostaje mi skwitować je stwierdzeniem, że pewnie o Peterze Loevenie też tak mówiono… Niech więc się Gospodarzom mieszka dobrze w ich wymarzonym domu z podcieniem.
Cóż więcej o Osicach?
Ano, stalle w kościele świadczące o bogactwie wsi, niegdysiejszym bogactwie. Nie, nie widać tego po ornamentyce, bo ta zniknęła w latach bodaj 70-tych, kiedy to w ramach remontu przemalowane zostały beżową farbą. Chodzi o ilość siedzisk. A tych jest tam sporo. Pojawiły się właściwie podczas Reformacji. To wtedy nabożeństwa zostały wydłużone (patrz klepsydry w Kościele Pokoju w Świdnicy, odmierzające czas kazania). I pojawiła się konieczność zapewnienia miejsc siedzących wiernym. Podzielono wszakże wiernych według płci, i jak pisze Katarzyna Cieślak „na pewno oddzielano najemną służbę od gospodarzy, wyznaczając parobkom miejsce na emporach.” Szkoda, że program dekoracyjny empor a także stall w Osicach przepadł po niefortunnym przemalowaniu. Dobrze jednak że w ogóle są, równie dobrze mogłyby trafić do ognia, jak to się działo i wciąż dzieje z wieloma tego typu zabytkami. A więc – kończąc górnolotnie wizytę w Osicach – skonstatowaliśmy, że wnętrza kościołów, czasem bardzo zubożałe dzisiaj – dają jednak pojęcie o minionym bogactwie.
🙂
Skomentuj