Siedząc nad tekstem, który miałam już dawno sklecić, zerknęłam na FB, i znalazłam dość ciekawy artykuł na portalu poznajpolskę.onet.
Dla chcących go przeczytać – odnośnik jest TUTAJ.
I wszystko fajnie – ale zamiast historii (ta jest na jednej małej tabliczce obok piramidy) można sobie poczytać o zwierzętach żyjących w lesie… Warto by na tablicach zamiast tego szkolenia (którego i tak nikt nie czyta) zamieścić dokładniejsze informacje o rodzinie. I o systemowej dewastacji (tak wojennej jak i powojennej). Miejsce ciekawe, ale poza komarami i charakterystycznym smrodkiem z pobliskich krzaków – nic nas tam nie uderzyło.
A, nie – uderzyło!
Uderzył nas bezbrzeżny smutek miejsca i okolicy. Brak perspektyw, i wrażenie pobytu na peryferiach Europy… Ba! świata.
* / *
Byłam w Rapie, podczas naszej wspaniałej wyprawy z Harszem w tle, kiedy to objeżdżaliśmy Dawne Prusy Wschodnie, zaglądając nawet na Biegun Zimna…
Nagromadziło się wokół słynnej piramidy tyleopowieści, że postanowiliśmy sprawdzić jak to owiane legendą miejsce wygląda. Wszyscy koncentrują się na samej budowli, szukając mniej lub bardziej sensacyjnych kontekstów. Wciąż na przykład wałkowana jest wersja o trujących grzybach podanych na kolację. Raz jest to historia o omyłkowym podaniu trujaków, raz o celowym… Jak było – tego nikt już się nie dowie. Bardzo często ta opowieść poddawana jest w wątpliwość. Ale – biorąc pod uwagę coroczne medialne enuncjacje o coraz to nowych ofiarach grzybobrania i fatalnych (często śmiertelnych) pomyłkach – wersję o przypadkowym podaniu trujaków można wziąć pod uwagę. Ciekawe swoją drogą byłoby prześledzenie akt policyjnych, czy nawet zapisków rodzinnych. Niestety – tych nie ma – bo tereny te cudem w ogóle ocalały po przejściu zwycięskiej Armii Czerwonej, potem rzeszy zwyczajnych szabrowników, i w końcu osadników. Ci ostatni niejednokrotnie w szale niszczenia widzieli tez dziejową sprawiedliwość. Oto bowiem niszczyli niemieckie…
Mało dziś więc wiadomo (stosunkowo mało) o samejrodzinie Fahrenheidów. Czasem się ich wspomina w kontekście posiadania ( i oczywiście założenia) drugiej w Europie stajni hodowlanej, jak również w kontekście organizacji wyścigów konnych tak w Królewcu, jak i w Gdańsku (?). Wspomina się też, że Johann Friedrich Heinrich Farenheid (tak właśnie pisane nazwisko) założył w roku 1821 Wschodniopruskie Towarzystwo Rolnicze. Pan ten – żonaty z panną Lehmann, zresztą siostrą kolegi ze studiów w Getyndze, miał czwórkę dzieci. Najmłodsza z tej czwórki to wielokrotnie wspominana Ninette, pochowana w słynnej piramidzie. Sam pan Johann F.H. zmarł w Sztynorcie podczas wizyty u Lehndorffów. Pochowany został w mauzoleum w Rapie obok żony i dziecka.
Po jego śmierci dobra podzielono na 3 części. I tak Fritzowi Fahrenheid przypadła część majątku obejmująca dobra – Bejnuny i Angerapp (to on znany i unznany kolekcjoner i koneser sztuki stworzył tzw. Ateny wschodniopruskie w Bejnunach). Frederike Charlotte Fahenheid, zamężna za Siegmundem von Bujack, Gr. Medunischken (Mieduniszki Wielkie) i Oschnagorren. Emilie Henriette Frederike von Farenheid, zamężna za pastorem z Królewca otrzymała dobra w okolicach Darkiejm. (za stroną http://www.angerapp.com/geschichte/fritz-von-farenheit/).
TUTAJ i TUTAJ odnośniki do garści informacji. Jednak zalecam ostrożność w odczytywaniu koligacji rodzinnych. Wszędzie powtarzana jest opowieść o koligacjach między rodem von Fahrenheid a gdańskimi Fahrenheitami (z której to rodziny wywodził się słynny fizyk Daniel Gabriel) . Nie twierdzę, że te konstatację są wyssane z palca. Często bowiem następowała zmiana pisowni nazwiska, tak “po prostu”, w ciągu wieków, czasem przez pisarza czy kronikarza. I zostawało na wieki. Często też pisuje się tę samą gałąź rodu różnie. ot, tak po prostu. Ale, jako, że nie widziałam drzewa genealogicznego rodziny – nie jestem w stanie nic bliższego powiedzieć. Ale TUTAJ jest ciekawie opisana historia rodziny, myślę, że autor korzystał także z TEJstrony. Warto poczytać.
A podczas wizyty w Rapie – warto zadumać się nad losem niegdyś potężnego i bogatego pana Fahrenheida (który według podań, jadąc do Królewca nie opuszczał swoich dóbr, tak były rozległe). Cała historia rodu, wszystkie niesnaski, radości i smutki zawarte są w ponurym budynku piramidy. Owianej dzisiaj tylko jedną legendą i to nawet nie wiadomo, na ile prawdziwą…
Skomentuj