Dzisiaj wreszcie miałam pierwszy dzień wolny od niemal 2 miesięcy. Spędziliśmy go rodzinnie, zaczynając tradycyjnie od wyśmienitego (mało powiedziane!) – królewskiego śniadania w Gothic Cafe w Malborku 🙂
Potem zaś tradycyjnie wracaliśmy do domu „na skróty” czyli przez Klecie, Kławki (tragiczny widok – za coś takiego służby nie-stosowne powinny być karane chłostą), Szaleniec (cmentarz zarośnięty chaszczami niemal po kolana), Stalewo, Zwierzno, Markusy, Żółwiniec – aż do gospody Trzy Róże, którą to pamiętam z opowieści mojego Taty. Potem groblą nad Jeziorem Druzno dotarliśmy do Tropów Elbląskich, a dalej wpadliśmy w głęboką depresję 😉 w Raczkach. Cmentarz w Różewie (Rosenort) jak zwykle wprawił nas w zadumę nad podwójną moralnością (czy raczej hipokryzją) „nie-pamięci”…
TUTAJ parę zdjęć ze skrótów żuławskich…
Dzień wolny – spędzony na jedzeniu, rodzinnie, i na włóczędze po miejscach serdecznych – uważam za nader udany 😀 …
Skomentuj