… znowu wskoczyłam w moją ULUBIONA KIECĘ do oprowadzania po Mieście Moim.
Miasto było zalane słońce i turystami, uśmiechy na twarzach raz jeszcze udowodniły, że dawna decyzja o oprowadzaniu w stroju – się sprawdza 😉
Jedynie wiatr bardzo stanowczo usiłował dociec konstrukcji mojej sukni, a także zerwać mi kapelusz z głowy… Dwie ręce nie zawsze wystarczały. Kapelusz, kieca, gadanie, i walka o zapobieżenie zawinięcia się kiecy wokoło głowy … Było wesoło 😀
Jakoś tak od lat – kiedy tylko zakładam tę akurat kiecę – zrywa się wiatr – chyba trzeba złożyć stosowaną skargę 🙂
Ale ta bujna czupryna to tak zawsze? :))))
No… To przed porannym czesaniem.
O Rajuśku! Z taką przewodniczką na koniec świata i jeszcze dalej!
Boję się Kasiu, że Cie nam jaki książę porwie!!! 😀
hahaha 🙂
rewelacyjna suknia i rewelacyjny pomysł 🙂
😀 dziękuję 🙂