I znowu grudzień. Święta.
Coraz więcej ludzi świętuje wyjeżdżając, bądź do tzw. ciepłych krajów, bądź „w Polskę”. A to oznacza, że wciąż więcej ludzi opuszcza domy, by zerwać z niezdrową tradycją obżarstwa na siedząco. Także coraz więcej Pań domu (zwłaszcza z młodego pokolenia) rezygnuje z maratonu kuchennego, powodującego padanie na twarz po szale przygotowań. Zamiast tego – robi się teraz zakupy – zamawiając składniki wieczerzy wigilijnej tak, by raczej mieć czas dla siebie, rodziny. I żeby zachować pogodną twarz i radość. Radość ze spotkań w miłym gronie. Może z Rodziną, może z Przyjaciółmi. Ale na pewno radość z chwili wolnego…
Bo przecież bez względu na to, czy jest się wierzącym czy agnostykiem – grudniowe święta są okazją do zwolnienia w tym wszechwładnym i wszechobecnym wyścigu szczurów; w szale starań utrzymywania się na powierzchni (mam na myśli coraz gorsze, wbrew hura-propagandzie, warunki bytowania zwykłych ludzi w kraju)… Są okazją do lenistwa w poczuciu dobrze spełnionego, czy wypełnionego, roku.
* / *
Kiedy jechałam do Gdańska po zamówiony tort na kolejne urodziny mojego Starszego Dziecka, w okolicach ujścia Kanału Raduni do Motławy uderzyło mnie piękno szarego Miasta. Bez śniegu, Gdańsk jesienny raczej, niż zimowy, z głową w chmurach, we mgle dającej ciszę poranka przedwigilijnego.
I tak w zachwycie przystanęłam na chwilkę. To też święto – taki widok na wyłączność.
Na zakończenie – TUTAJ garść ciekawych informacji skąd się wzięły tradycje świąteczne. Wiemy doskonale, jak „obłaskawiano” tzw. pogańskie zwyczaje – ale tutaj zostało to ciekawie opisane. 🙂
Az strach pomyslec jak piekny bedzie Gdansk , gdy wskrzesi sie w dobrym stylu
„wyspe spichrzow”.
Fotki piekne.