Wróciłam…
Właśnie wróciłam z wycieczki po Polsce. Jedna z wielu, a zupełnie wyjątkowa. Bo to była Wyjątkowa Grupa. Takie trafiają się raz na … parę lat. Wszyscy razem i każdy z osobna cieszyli się możliwością zwiedzenia Polski, cieszyli się ze swojego towarzystwa, i z tego, że sobie przypadli do gustu – już zaraz na początku – podczas pierwszego spotkania.
A ja?
Jechałam na tę wycieczkę z mieszanymi uczuciami. A wyszło na to, że podróżowałam z Cudownymi Ludźmi. Nic już nie będzie takie samo…
Aż chciało mi się dzielić z nimi moimi fascynacjami i sympatiami. Tym bardziej, że jechałam do siebie… w Góry…
Nie tyle one moje, te Góry, co Mamine, ale zawszeć to nieco tego Matczynego splendoru na mnie spadało… Nie każdy może być córką mistrzyni w biegach narciarskich a nadto strzelca wyborowego od samego Tatara…
Niestety, prócz tych radosnych miejsc i serdecznych – także parę rozczarowań… Wrocław… Moje największe rozczarowanie. Pusty – w porównaniu z Krakowem – martwy. Co się stało z tym miastem, do którego tak bardzo chciałam wrócić! Nie ta atmosfera, nic nie było takie samo L Nawet Fredro mniej fredrowski.
Zakopane zaś – jak zawsze – targowisko 😉
Tatry – jak zawsze wielkie. I patetyczne.
Moje miejsce na ziemi … Chociaż nigdy nie byłam tam wysoko (nie lubię chodzić po górach), czuję się związana z tym wyjątkowym widokiem …
Zakopane jako miasto – to jeden wielki jarmark. Wszędzie można kupić ser owczy (lub prawie owczy) zwany popularnie oscypkiem, psa, kapcie góralski, kożuch, czy czapkę… a także wiele rzeczy na pewno nie potrzebnych, ale jednak niezbędnych….
Pamiętam to miasto trochę bardziej spokojne i mniej tandetne. Ale cóż, czasy się zmieniają – i prawdopodobnie w gusta turystów także;)
Ilekroć bywam w Zakopanem – nieodmiennie na myśl mi przychodzi Drewniany Różaniec Natalii Rolleczek… Warto przeczytać książkę, bo daje inne spojrzenie na tę jarmarczność i na otoczenie.
Niemniej jednak widok z Gubałówki wart był tak zimna i mgły, jak i deszczu 😉 bo tego wszystkiego doświadczyliśmy (tradycyjnie żałowałam, że nie wzięłam rękawiczek). Latami całymi twierdziłam, iż na Gubałówkę nigdy więcej i że nawet wołami … itd. A tu… proszę – pojechałam. Wprawdzie niekoniecznie z własnej woli, ale podobało mi się… Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów 😉
Co za widok!!!
Oto kilka fotek Giewontu, który jest (dla mnie) jedną z najbardziej fotogenicznych gór w Tatrach.
Góry ? Ojjjjj nieeeeeeee, z gór to tylko Gradowa wchodzi w grę 😉 No ale wiadomo, że ja w moim Mieście zakochana jestem bez pamięci, obiektywizmu nie ma we mnie za grosz 🙂
A w ogóle, to dobrze, że wróciłaś, bo już mi Ciebie brakowało 😉
A ja Tatry uwielbiam i łażenie po nich. Mają w sobie to coś dzikiego i tajemniczego.
lubię góry – bo jestem z nimi związana historycznie-rodzinnie. Ale łazić po nich… nie znoszę 😉 ja wolę siedzieć na dole i gapić się na nie z dołu 🙂
My partner and I stumbled over here coming from a
different web address and thought I should check things out.
I like what I see so now i am following you. Look forward to going over
your web page yet again.