Kanał Elbląski – ponownie

Właśnie wróciłam z Kanału…

Mam tu na myśli Kanał Elbląski, a właściwie Kanał Oberlandzki.  Oberlandzki – bo biegnie przez Górny Kraj. Nazwa zapomniana, a raczej skazana na zapomnienie po wojnie, bo niemiecka (tak jakby chciano wymazać z historii wieki trwania tej ziemi). Szkoda, że nie zastąpiono jej jakże ładną nazwą polską: Górny Kraj.

Dzisiaj lało jak z cebra i o słońcu można było tylko  pomarzyć… Ale wszyscy byliśmy zachwyceni.

Powietrze, woda, śpiew ptaków i cisza podczas jazdy pod górkę (bo startowaliśmy z pochylni w Jelonkach) – wszystko to spowodowało, że  moja grupa była w przysłowiowym siódmym niebie.

A nasza wycieczka na Kanał wiązała się nie tylko z ciekawością tego cudu techniki – ale splotła się z rocznicą… W tym roku mija  bowiem 150 lat od oficjalnej inauguracji tego wyjątkowego obiektu hydrotechnicznego.  Warto więc co nieco o nim napisać.

Skracając do minimum i upraszczając historię Kanału Oberlandzkiego – „wymyślił go sobie” inżynier Georg Jakob Steenke, urodzony w Królewcu w roku 1801 syn kapitana portu w Pilawie (dzisiaj Bałtijsk). Gdyby nie przedwczesna śmierć ojca (w morskiej akcji ratowniczej), młody Georg Jakob zostałby pewnie prawnikiem – a ja nie miałabym okazji zachwycać się tym fenomenem, jakim jest Kanał.

Ponieważ w internecie jest sporo artykułów o kanale – i jego twórcy (tu polecam szczególnie artykuły Lecha Słodownika – znawcy tych terenów, oraz stronę Stowarzyszenia „Łączy nas Kanał Elbląski”), nie będę opisywała ze szczegółami samej budowy jak i przygotowań do niej. Dość na tym, iż 28.10.1848 roku rozpoczęto budowę Kanału w okolicach Miłomłyna a uroczystego uruchomienia nowej drogi wodnej dokonano 31.08.1860 roku. I najpierw żeglugę otwarto na trasie Elbląg – Miłomłyn – Iława – Zalewo.

Kanał miał przede wszystkim służyć celom transportowym – miał połączyć jeziora z Bałtykiem. Taka idea przyświecała budowie. Jednak wkrótce nowość straciła znaczenie transportowe – bowiem to czasy kolei. Toteż niedługo Kanał zaczął pełnić rolę inną rolę – rolę atrakcji turystycznej.

Istotna dla turystów jest wysokość, jaką pokonują płynąc/jadąc stateczkiem  po pochylniach – otóż na przestrzeni około 9,6 km jest to blisko 100 metrów.

I to pochylnie są tym kawałkiem Kanału wzbudzającym największe emocje i radość wśród turystów.

A gdy chce się jechać na Kanał – warto najpierw zajrzeć do Elbląga, by przypatrzeć się wieży kościoła Św. Mikołaja. Bowiem ma ona w przybliżeniu taką właśnie wysokość.

A potem – najlepiej wybrać się na Kanał w maju – kiedy można usłyszeć i zobaczyć słowiki!

Dla wyjątkowy zaciętych i odpornych – polecam całą trasę! Z Elbląga do Ostródy – to około 11 godzin. Ale naprawdę warto! Można też płynąć z Małdyt do Ostródy. I przeżycia są niezapomniane. Nawet jeśli pada – a tak miałam 3 lata temu, gdy z grupą związaną z magazynem The Waterways płynęłam z Elbląga do samej Ostródy…

A, i jeszcze jedno – gapie na mostach nad kanałami (a takich gapiów w lecie jest sporo) w gwarze angielskich wodniaków nazywani są „gongoozlers”.

 

A na deser – film z lat przedwojennych – kiedy ta ziemia żyła jeszcze swoim życiem, z migawkami z Elbląga i z Kanału.

Published in: on 3 Maj 2010 at 20:08  Comments (1)  

The URI to TrackBack this entry is: https://czaykowska.com/2010/05/03/kanal-elblaski/trackback/

RSS feed for comments on this post.

One CommentDodaj komentarz

  1. […] Elbląski, bo po pierwsze można tego wysłuchać w audycji, a po drugie napisałam co nieco o nim tutaj. Tym razem nieco o emocjach z nim […]


Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: