Dokoła wiosna, i to tzw. pełną gębą.
To nic, że jeszcze dokoła szaro i chłodno, i że od czasu do czasu wieje chłodny wiaterek.
Wiosna i już.
Za moimi oknami – gdzieś w pobliżu – kos codziennie nadaje wiosenne wiadomości.
Zaczyna o 4:20 i kończy o 5:20 – jakby miał stoper. Punktualnie 20 po czwartej zaczyna i to tak głośno i czysto w ciszy poranka, że aż mnie budzi – przez zamknięte okna 😉
A potem – milknie – równie punktualnie – o 5:20….
Dzisiaj jednak w jego poranny przekaz wiosennej radości „wcięły” się wróble. Na jodle przed moim domem załatwiały – jak zwykle zresztą – jakieś ważne sprawy rodzinne. Awantura, a może raczej głośne i żywiołowe rodzinne dyskusje – czy może spory międzypokoleniowe – rozstrzygają się tutaj zawsze na najwyższych gałęziach jodły. Na te obrady – zlatują się wróble co najmniej z połowy dzielnicy. Coś niezmiernie ważnego musiało się w ich społeczności tym razem wydarzyć, bo faktycznie jodła cała była rozćwierkana, i trzęsła się w takt wróblego stroszenia skrzydełek w dyskusji.
Jak to bywa, taka głośna dyskusja zwabiła postronnego słuchacza.
Przyleciała sroka. Usiadła na poręczy balkonu i raz jednym, raz drugim okiem przyglądała się tej rozćwierkanej i rozskrzydlonej jodle. Jednocześnie zerkała mi w okno, bo na moim parapecie leży błyszczący długopis. Do długopisu dzisiaj doszły koty, też zwabione rabanem za oknem.
Sroka nie ograniczyła się do biernego uczestnictwa w dyskusji, wtrąciła się skrzecząc brzydko. No i … nie dość, że koty mi zdenerwowała, to jeszcze wróble.
No i podniósł się jeszcze większy raban. Tak po wewnętrznej jak i po zewnętrznej stornie okna. A ponieważ dominującym dźwiękiem było owo zdenerwowane ćwierkanie wróbli, moje koty szybko się do tego dostosowały. Więc po chwili po obu stronach szyby okiennej słychać było … ćwierkanie…
Sroka odleciała, bo wiadomo, że od wariatów należy się trzymać z dala… Po chwili odleciały także wróble. Na parapecie pozostały zawiedzione nagłą ciszą koty.
Skomentuj