Miałam dzisiaj do załatwienia wiele spraw – ważnych i nie ciepiących zwłoki. Spraw urzędowych, co jak wiadomo do przyjemności nie należy.
No i jak zwykle – po wszystkim – dałam sobie chwilę dla siebie. Chwilę na zachwyt moim Miastem.
To nic, że chodniki (a raczej niemal całe Długie Nabrzeże) jest do wymiany i ciekawe JAK służby stosowne zdążą przed sezonem… To nic, że cała nawierzchnia Długiego Targu jest praktycznie do wymiany, co widać na zdjęciu…
To nic… Miasto – mimo wszystko jest piękne. I fotogeniczne 😉
Nierzadko piękno miasta jest ukryte we wnętrzach (dziękuję za cierpliwość i ciekawą rozmowę !!!)
A czasem to piękno jest ukryte w bramach 😉 i nie dla każdego jest ono oczywiste…
A czasem po prostu wystarczy się obejrzeć:
Pojechałam do Oliwy… Do parku oliwskiego.
A tam – zimowa Aleja do Wieczności…
W Gdańsku są tylko trzy takie. Ta w parku, Wielka Aleja Lipowa Gralatha, i Aleja na plafonie w Ratuszu Prawego Miasta.
Książęcy Widok – czyli aleja z widokiem na morze. Dzisiaj lipy mają około 15 m wysokości a ich szpaler ciągnie się na długości ok. 180 m i kończy się kanałem wodnym. Po obu stronach tego kanału czy jak kto wolu podłużnego stawu ;-)- biegną również lipowe – aleje bindażowe (bindaż to aleja obsadzona w taki sposób – że korony drzew z obu stron splatają się, tworząc „sklepienie”). Co ważne, ów kanał jest na końcu szerszy – więc nie ma perspektywy 😉
Nie czas i nie miejsce na filozoficzne dywagacje, więc chętnych odsyłam do Eugeniusza Iwanoyki i jego książki pt. „Sala Czerwona ratusza gdańskiego”.
Tu czas i miejsce na piękno zimowej alei bindażowej:
I na koniec jak zwykle wizyta w katedrze.
a tam… wielkie remonty…
Ale o tym – kiedy indziej. Dość, na tym, że takich remontów nie było tu, jak świat światem…
Kejti kochana, jak patrzę na te obrazki, to serce moje krwawi 😉 W Oliwie nie byłam parę lat, Głównego Miasta nie widziałam od pół roku – a za Mariacką w śniegu widzianą na żywo to bym chyba dała sobie palec obciąć… 😉