Mili Wszyscy – którzy zagłosowali na mojego bloga – dziękuję Wam serdecznie za sms-owe wsparcie.
Przez jakiś czas mój blog zajmował miejsce 38, potem 36 i wskoczył na miejsce 28 – jak w zeszłym roku.
Niestety, nie wiem, na którym miejscu się zatrzymał w rankingu – bo miałam dzisiaj od rana wycieczkę, a potem Bardzo Ważny Dzień – jako, że jestem Babcią Panny Pauliny – zostałam zaproszona na występy do przedszkola 🙂
Stąd nie wiem – na której pozycji mój Tuttivillus i inni zakończył starania o zaistnienie.
Ale oto nagle sobie zdałam sprawę z tego, że przecież mój Tutivillus istnieje!
I to bardzo realnie istnieje. A to właśnie dzięki Państwu, którzy tu zaglądacie.
Tak więc – nie jest ważne miejsce jakie zajął, lub jakiego nie zajął, mój blog. Najważniejsze, że jest czytany. I jest cytowany. A przecież wciąż jest to blog niszowy – dla pasjonatów i tych, co patrzą sercem – mimo tego jednak, miewa ponad 300 wejść dziennie.
Tak więc raz jeszcze dziękuję – i zabieram się za dalszą pisaninę.
* / *
A tak całkiem na marginesie hasła „zaistnienie”, uderzyło mnie jeszcze jedno. Otóż, jeśli się wpisze w google hasło „holośniki” to najpierw uparcie wyświetla „holowniki” a dopiero po czasie wyskakuje prawidłowe hasło – ale i tak wszystko odsyła do moich tekstów na Tutivillusie… Wikipedia także NIE ma wytłumaczenia hasła HOLOŚNIK. A więc, nikt przede mną nie zajmował się tym tematem – nikt go nie opisywał. Pewnie uważając go za trywialny, a może po prostu nie był dostatecznie ciekawy, czy poważny.
Poza tym – wreszcie popełniłam, (znaczy odważyłam się popełnić), opis Sądu Ostatecznego we Fromborku, czy Ołtarza ze Skolit – przy cierpliwej, fachowej i krytycznej a przy tym niezmiernie życzliwej pomocy Pań Jagody Semków (z Muzeum Mikołaja Kopernika we Fromborku) i Beaty Sztyber (z Muzeum Narodowego w Gdańsku). Za co im serdecznie dziękuję.
List i kontakt z profesorem E.R. z Padwy jako pokłosie pewnego mojego artykułu też traktuję jako efekt istnienia tego bloga.
I to traktuję w kategoriach sukcesu. I jest to dla mnie powód do dumy.
A poza tym – wiele mogłabym mnożyć przykładów na istnienie. W tym przemiłe maile od Czytelników, często prowokujące długie dyskusje, a także właściwie już przyjaźnie, jakie się przy okazji pisania kolejnych artykułów zawiązują.
No, to tyle rozczulania się 😉
Wracam do pisania, wykorzystując fakt, iż jeszcze nie codziennie mam grupy i mam czas na pisanie. Bo zaraz znowu będzie dziura w życiorysie – nadciągnie pełnia sezonu i znowu sama za sobą nie będę mogła nadążyć – a na blogu zapadnie cisza sezonowa.